Odganiając na chwilę gry „stare,
ale jare”, chciałbym przytoczyć Wam jeden z tytułów, który zmienił moje
podejście do gier typu RPG. Wybory wpływające na kształtowanie świata, romanse,
epickie walki, logiczne zagadki – tych wszystkich rzeczy dostarcza nam genialna
gra Dragon Age: Początek, której trzecia
część planowana jest na listopad tego roku.
Początek
Ale zacznijmy od początku. Twórcą
gry jest Bioware, wydawca świetnych gier RPG jak np. Baldur’s Gate, Mass Effect czy Knights of the
Old Republic. Kanadyjscy wydawcy stworzyli nowy, oryginalny świat
fantasy, budując go od samych podstaw. W samej rozgrywce możemy dostrzec, że część
fabularna, różne rozwiązania, zdobywanie przychylności czy wrogości kompanów to
pomysły zaczerpnięte z poprzednich gier tego studia. Mimo wszystko odpalając po
raz pierwszy Dragon Age czujemy się, jakbyśmy grali w nią kolejny raz.
Gra
Skupmy się jednak na podstawach i
mechanice gry. Zmieniając kolejne lokalizacje, poruszamy się po mapie, a nasza
trasa wyznaczana jest przez krwisty szlak do danego miejsca (udane ukrycie
paska ładowania lokacji, co nie? J). Podróż, jak to podróż, może przebiegać spokojnie,
a może być wyzwaniem. Czasami zostaniemy zaatakowani przez bandę złodziei czy
płatnych zabójców, czasem przystaniemy, aby komuś pomóc, a czasami po prostu
spotkamy handlarza, bądź spotkamy dawnych przyjaciół któregoś z naszych
kompanów. Ważnym aspektem w grach cRPG wydawanych przez Bioware jest
nawiązywanie relacji pomiędzy członkami swojej drużyny. W KOTORze był to Ebon
Hawk, a tutaj mamy obóz. Możemy tam dowiedzieć się więcej o zespole,
porozmawiać prywatnie na nurtujące nas pytania czy przeżyć niezapomniane
romanse.
Gra zdecydowanie nie jest dla
osób niecierpliwych. Wiele godzin rozmów, poszukiwań, błąkania się. Świat
Dragon Age wciąga wszystkich fanów fantastyki, a ogrom rzeczy, które można
znaleźć podczas rozgrywki pokazuje nam, jak wiele pracy włożyło Bioware w
trakcie tworzenia gry. Mimo iż można dostrzec wiele podobieństw do Władcy
Pierścieni czy Wiedźmina, świat został „postawiony” zupełnie od zera, wszystkie
notatki, dokumenty, księgi nie bazują na żadnej licencjonowanej książce czy
filmie.
Rozgrywka
To, kim zaczniemy rozgrywkę,
zależy tylko od naszego upodobania. Do wyboru mamy krasnoluda, elfa i
człowieka, a spośród nich wybieramy maga, łotrzyka lub wojownika. Dodatkowym
aspektem jest pochodzenie (krasnolud może być wysoko urodzony, elf może być
dalijski itd.). To, kim rozpoczniemy rozgrywkę, ma duży wpływ na dalszy rozwój
gry. Wraz z dalszą podróżą ulepszamy naszą postać poprzez dodawanie jej punktów
atrybutów, talentów i umiejętności. Po osiągnięciu 7 i 14 poziomu możemy wybrać
specjalizacje i takim sposobem możemy stać się Templariuszem (wybierając
wojownika), Magiem Krwi (wybierając maga) czy Szampierzem (grając łotrzykiem).
Brzmi fajnie? Nie wszystko jednak wygląda tak łatwo. Podczas wybierania
specjalizacji musimy znaleźć odpowiednią postać – czasem to ktoś z drużyny, a
czasem NPC, która nas tego nauczy – bądź zakupić odpowiednią księgę, z której
się nauczymy, jak zostać Templariuszem. Wszystko ładnie, pięknie, ale książki
są albo cholernie drogie, albo cholernie ciężko je znaleźć. To wszystko ubarwia
rozgrywkę i zachęca do wchodzenia w interakcję z większą ilością postaci w
grze.
Fabuła
Przejdźmy do fabuły. To, gdzie
rozpoczniemy przygodę, zależy od dokonanego wyboru postaci. Wszystko jednak
prowadzi do spotkania z Duncanem – Szarym Strażnikiem, który słysząc o naszych
dokonaniach postanawia zwerbować nas do Szarej Straży. Zostajemy poddani
zadaniom, a następnie rytuałowi Dołączenia. Naszym zadaniem, jako Szarego
Strażnika, jest uratowanie Fereldenu – Państwa, w którym toczy się rozgrywka –
przed Plagą mrocznych pomiotów (piękne określenie na tolkienowskie orki),
kierowanych przez Arcydemona (wielki zły Sauron?). Szara Straż to grupa osób,
która jest ponad podziałami rasowymi czy polityką. Mają za zadanie zadbać o
Ferelden. Sama Plaga to jednak nie wszystko – pod jej przykrywką wiele postaci
w grze postanawia działać na swą korzyść. Przejmowanie władzy, wysyłanie swoich
konkurentów na misje bez powrotu czy obalanie Króla – to tylko początek.
Ciekawie zostało ujęte pochodzenie w lokacjach, gdzie urodziła się nasza
postać. Będąc krasnoludem, możemy oczywiście zapytać w Orzammarze (stolica
krasnoludów w Fereldenie) o zwyczaje panujące wśród rasy i otrzymamy również
sensowną odpowiedź, jednak zostaniemy przy tym dość mocno zrugani.
Towarzysze
Postaci, które werbujemy w
trakcie rozgrywki to nieodłączny element gier cRPG. Każdy z naszych kompanów ma
swoją osobistą historię, najczęściej bardzo zagmatwaną, której elementy
przyjdzie nam poznawać podczas gry. Mimo iż niektóre elementy nie miałyby prawa
bytu (Templariusz walczący ramię w ramię z apostatą czy wiedźmą?) to, aby nie
ograniczać wyboru członków drużyny, Bioware wynagrodziło nam dość ironicznymi
rozmowami towarzyszy. W trakcie gry, w sklepach, możemy napotkać drobne
przedmioty, które – podarowane kompanom – spowodują, że będą nam bardziej
przychylni lub zdradzą nam więcej sekretów o sobie. Są też przedmioty dedykowane
dla danej postaci, dzięki którym – po otrzymaniu prezentu – przyjaciel zdradzi
nam większą część swojej historii, a dodatkowo odblokujemy nowe zadanie. Jest również możliwość przeżycia romansu. W tym
celu należy najpierw zdobyć przychylność danego sojusznika, a następnie
poprowadzić odpowiednio rozmowę w obozie.
Umiejętności,
talenty
Dragon Age wymaga zdecydowania
się na jeden konkretny typ postaci. Nie jesteśmy w stanie stworzyć wielkiego
łucznika, który przy okazji będzie świetnie walczył bronią obuchową i równie
dobrze posługiwał się bronią dwuręczną. Zapomnijmy o tym w tej grze. Wybierając
daną klasę postaci musimy się specjalizować w jej kierunku. Od tego mamy
towarzyszy, aby w każdej dziedzinie stworzyć mistrza. Tylko od nas zależy, czy
dostępny wojownik (Alistar) będzie dla nas wsparciem, obrońcą czy postacią
atakującą, jednak nadal pozostanie on wojownikiem. Nie musimy się martwić, że
wybierając konkretne postacie do drużyny (max 3 towarzyszy), reszta zostanie na
niskim poziomie. Wszyscy członkowie naszej kompani dostają tę samą ilość
doświadczenia, dzięki czemu możemy
rozwijać ich umiejętności przy kolejnym wybraniu ich na wyprawę. Jedynym
problemem może tutaj być wyposażenie danej jednostki w sprzęt odpowiedni do
poziomu, bo pieniądze nie leżą na ziemi, a zbroi nie robi się z patyków. Mamy 8
umiejętności możliwych do wybrania, a każda ma 4 stopnie zaawansowania. Nie ma
sensu i potrzeby mieć postaci, która stworzy najprostszą pułapkę, ukradnie 10
miedziaków, będzie umiała podstawy walki itd. Najlepiej inwestować daną
postacią w konkretne specjalizacje i wyuczyć się ich na najwyższym poziomie.
Jeżeli chodzi zaś o talenty to gra sama ogranicza nas do wyboru dla danej
klasy. Kolejne „drzewka” talentów powodują, iż sami decydujemy, czy nasz
wojownik ma walczyć bronią dwuręczną czy chronić się tarczą. Dzięki takiemu
zastosowaniu rozdawania punktów gra staje się bardzo przejrzysta.
Walka
Studio Bioware przyzwyczaiło nas
do tak zwanej aktywnej pauzy. Podczas walki możemy zatrzymać grę, aby wydać
kolejne polecenia swoim kompanom i dobrze rozplanować walkę. Odpowiednie
rozstawienie członków drużyny to jedna z podstaw do wygrania walki bez odnoszenia
większych strat.
Miłośnicy bryzgającej wszędzie
krwi będą usatysfakcjonowani efektami w Dragon Age. Po każdej walce nasza
postać jest cała we krwi wrogów (można tę opcję wyłączyć; możemy też zmotywować
naszego Mabari, aby nam wyczyścił zbroję i twarz własnym językiem).
Gra oferuje nam sloty taktyczne,
dzięki którym możemy lekko zautomatyzować zachowania sojuszników do danej
sytuacji (np. możemy ustawić, aby mag leczył wszystkich poniżej danego poziomu
zdrowia albo żeby wojownik odciągał wrogów od naszego łucznika, gdy przy nim
znajdzie się dwóch lub więcej przeciwników). Inteligencja przeciwników to dość
trudny temat. Czasami trafiamy na całkowitych przygłupów, którzy zamiast nas
dobić, uciekają, by zająć się czymś innym, a czasem grupy są tak zorganizowane,
że wciągają nas w różnorodne zasadzki, bądź uciekają do swoich kompanów w
innych pomieszczeniach.
Misje główne i
poboczne
Ponad połowa gry to misje
poboczne. Mimo iż wiele jest zbliżonych do siebie (zanieś, przynieś,
poza(bijaj)miataj), są też różne perełki, dzięki którym możemy odkrywać ciekawe
informacje, poznawać nowych towarzyszy czy rozwiązywać ciekawe zagadki
logiczne. Misje główne są dość liniowe, jednak wielki wpływ na kreowanie świata
mają nasze wybory. Są misje, w których musimy zdecydować, którego władcę
popieramy, czy uratować syna Króla, czy uśmiercić zdrajcę, który spowodował
śmierć Króla itd. Wraz z rozwojem rozgrywki nasze wybory w trakcie misji stają
się coraz cięższe i nigdy nie zadowolimy wszystkich w naszej drużynie, gdyż wiele
z naszych kompanów ma sprzeczne interesy. Możemy zrazić do siebie kilku
przyjaciół, bądź zyskać szacunek w oczach innych ras. Wszystko zależy od nas.
Coś od siebie
Trafiłem na tę grę przypadkiem.
Nie była to pozycja, której wyczekiwałem; podobnie też nie odliczałem dni do
jej premiery (tak jak teraz w przypadku jej trzeciej odsłony). Pamiętam jak
dziś moje pierwsze spotkanie z Dragon Age. Wszedłem do sklepu z używanymi grami
na konsole w Katowicach, podszedłem do sprzedawcy i powiedziałem: „Zagrałbym w
coś dobrego”. Po krótkim rozpoznaniu polecił mi Final Fantasy. Z racji, że
nigdy nie przypadła mi do gustu ta seria, postanowił podać mi Dragon Age. „To
będzie dla Ciebie idealne” – tymi słowami trafił w sedno. Zakupiłem grę i
odpaliłem na konsoli. Tak zleciał mi kolejny miesiąc na poznawaniu tej epickiej
przygody. Za co cenię tę grę? Za fabułę, za mechanikę gry i za… wspomnienia. Po
odpaleniu DA, od razu przypomniał mi się KOTOR (którego chwilę później
instalowałem), co kolejno spowodowało powrót do starych gier Star Wars. Po
zakończeniu grania dowiedziałem się, że David Haider – scenarzysta Bioware,
odpowiedzialny za KOTORa i Dragon Age’a – wydał książkę, której akcja toczy się
w tym samym świecie co gra. Od razu byłem w księgarni.
Wracając jednak do samej gry –
spodobała mi się wielozadaniowość naszych postaci. Grę można przejść pomijając
wszystkie zadania poboczne, co moim zdaniem jest nudne, bo to one nadają jej
charakteru. Poznawanie tak rozbudowanego świata sprawiało mi wielką frajdę i
obecnie jestem wielkim fanem całej serii. Grę serdecznie polecam miłośnikom
spędzania wielu godzin na podróżach, walkach, rozmowach i poznawaniu obcego
świata. Bieganie od skrzynki do skrzynki nie jest niczym fascynującym, ale
zbieranie kolejnych dokumentów i ich czytanie – to właśnie sprawiało mi radość.
Ciekawe historie, czasem zabawne, czasem poważne. Najważniejszym jednak dla
mnie aspektem jest kreowanie świata. Spotkałem się już z grami, w których
wydawało mi się, iż kreuję całą historię, a na końcu się okazywało, że miało to
niewielki wpływ na fabułę. Tutaj jest inaczej. Nie tylko nasze pochodzenie, ale
głównie nasze wybory doprowadzają do finalnego wyglądu życia w Fereldenie.
Ciekawostki:
- wydane zostały trzy książki osadzone w świecie Dragon Age, wszystkie napisane przez Davida Gaidera,
- wydane zostały trzy książki osadzone w świecie Dragon Age, wszystkie napisane przez Davida Gaidera,
- powstał serial internetowy
Dragon Age: Redemption, którego reżyserem był Peter Winter (reżyser Dnia
Niepodległości),
- wszystkie kwestie dialogowe
zawierają 790856 słów. Dla porównania, trzy tomy Władcy Pierścieni zawierają 481103
słowa,
- polska grupa fanów o nazwie Leanaí
impire, stworzyła grę tekstową „Ferelden”, w której tworzymy swoją
postać i odgrywamy rolę, bierzemy udział w misjach itd.
Plusy:
- rozbudowana fabuła,
- świetne dialogi, urozmaicone
ironicznymi komentarzami,
- idealnie skomponowana muzyka,
- długość gry (średnia 53
godziny, maksymalna około 160 godzin),
- konsekwencje podejmowania
decyzji.
Minusy:
- bywają misje, przy których
można się „zaciąć” i nie ma możliwości ruszenia dalej (błąd gry),
- polski dubbing, który w
niektórych momentach kładzie grę na łopatki (zły dobór osób dubbingujących do
konkretnych postaci)
- brak widoku taktycznego na PS3
i Xbox360,
- chęć poznania wszystkich
zakończeń gry powoduje, iż musimy ją przechodzić kilkukrotnie, co może być nużące.
Ocena: 9,5/10