Nowicjuszka to druga część Trylogii Czarnego Maga. Co się zmieniło
u młodej Sonei? Z czym teraz zmaga się Rothen i Dannyl? Jakie nowe przygody
czekają Złodziei i ludzi ze slumsów?
Gwoli przypomnienia – Soena,
młoda dziewczyna ze slumsów, odkrywa swój magiczny potencjał wraz z dniem Czystki. Obawiając się śmierci z rąk
magów, postanawia im uciekać, jednak gdy nie ma już zbytnio wyboru – dołącza do
nich i zaczyna się prywatnie szkolić pod okiem Rothena – jej mentora i
przyjaciela.
W drugiej części poznajemy Soneę
już jako oficjalną nowicjuszkę w Gildii Magów, której nauka nie przychodzi
łatwo. Bynajmniej nie jest to spowodowane jej niechęcią, lecz osobami trzecimi.
Zarówno profesorowie jak i uczniowie są źle nastawieni na obecność osoby z
niższych sfer w Gildii. Jest ona nieakceptowana przez swoją klasę, co powoduje
iż uczniowie skłaniają się ku przywództwu Regina – największego wroga Sonei. Poza
głupimi docinkami słownymi dochodzi również do aktów fizycznych. Powoduje to
jednak odwrotny skutek, niż Regin zamierzał – z każdym jego atakiem
Sonea opanowuje coraz większą kontrolę nad magią, aż w końcu staje się
silniejsza. Jednak to nie jedyne zmartwienia młodej kobiety. Jeszcze przed
przystąpieniem do Gildii, Sonea wraz z Cerym zobaczyła Wielkiego Mistrza uprawiającego
Czarną Magię. Ciągły strach, nękanie i brak przyjaciół wśród rówieśników,
powoduje, iż dziewczyna staje się samotnikiem.
Poza głównym wątkiem Soneii, w
książce występują jeszcze wątki poboczne. Między innymi są to relacje Czarnego
Mistrza z Administratorem Lorenem (niegdyś przyjacielskie, teraz zaburzone
odkryciami Sonei) oraz obszerniejszy – wątek Dannyla. Mag wyjeżdża z Kyralii
(ziemie na których znajduje się Gildia) w roli Drugiego Ambasadora w Elyne,
jednak w dużej mierze jest to tylko przykrywka. Został on bowiem poproszony o
prześledzenie podróży Wielkiego Mistrza sprzed dziesięciu lat.
Styl Trudi Canavan stoi nadal na
wysokim poziomie. Mimo iż można znaleźć tam pewne odniesienia do Harrego Pottera
(Harry vs Malfoy – Sonea vs Regin), to wszystko przedstawione jest w umiejętny
sposób, tak że czytelnik nie odczuwa niechęci do podobnych wątków. Walki
nowicjuszy są opisane dość dynamicznie i czyta się je z przyjemnością. Co
prawda podróż Dannyla staje się z czasem dość monotonna lecz i to szybko mija,
wraz z kolejnymi jego odkryciami. Styl pisania wciąga, świetnie ilustruje tą
magiczną uczelnie, wręcz zaczynamy żyć wraz z postaciami. Trudi Canavan bardzo
umiejętnie stopniuje emocje w książce, przez co czytelnik chce czytać coraz
więcej, tekst nie staje się nudny, jednocześnie nie ujawniając wszystkich
wątków na raz. Zdecydowanie książka porywa i można przy niej stracić masę
czasu.
Dość istotną kwestią jest wprowadzanie.
Autorka zafundowała nam przypomnienie wydarzeń z pierwszej części, więc nie
jest problemem przerwa pomiędzy pierwszym a drugim tomem; nie można traktować Nowicjuszki jako odrębnego tomu, gdyż
łatwo się pogubić, nie znając wydarzeń z pierwszej części.
Mnie osobiście ta książka bardzo
porwała. Jest świetną kontynuacją pierwszej części i jednocześnie jest od niej o
półkę wyżej. Wielowątkowość to coś co uwielbiam w książkach, dlatego ten utwór
strasznie przypadł mi do gustu. Mimo iż odnosi się wrażenie, że to wszystko już
było, to czyta się to wszystko jak nowość, o której nie mamy pojęcia. Polecam!
Ocena: 9/10