31 sty 2016

Wyrusz na misje! - recenzja gry Szalona Misja

Czy da się sensownie przenieść grę platformową na plansze? Czy bajkowa sceneria będzie dobrym produktem dla starszych graczy? Mazanie pisakiem może być wciągające? Otóż powiem Wam, że tak. Przyszło nam zagrać w Szaloną Misję od Rebela i jesteśmy zdumieni!
Szalona Misja to gra imprezowa, której zasady tłumaczymy w minutę, a która wciąga na bardzo, bardzo długo. Choć początkowo nam się wydawało, że gra będzie banalna i szybko się nam znudzi, to szybko zostaliśmy przekonani, że tak nie jest.

Pudełko jest wypełnione po brzegi. Znajdziemy w nim 21 plansz poziomów, 52 żetony nagród/kar, 5 przeźroczystych ekranów, 5 podkładek pod ekrany, 5 zmazywalnych pisaków, 5 żetonów postaci, 5 znaczników punktacji, klepsydra, instrukcja, mapa. Skoro już wspomniałem o brzegach to warto zaznaczyć, że pudełko jednocześnie jest opakowaniem i torem punktacji oraz miejscem gdzie będziemy układać kolejne poziomy!

Przejdźmy do sedna czyli zasad gry. Każdy otrzymuje swój pisak, podkładkę, przeźroczysty ekran i żeton postaci. Na pudełku układamy dany świat i obracamy klepsydrę. Mamy 30 sekund na narysowanie odpowiednich elementów na planszy. Mogą to być punkty, kreska łącząca dwa punkty, okręgi, linia przygody. Niby proste, ale każda kolejna plansza obraca się o 90 stopni, przez co przyjdzie nam rysować do góry nogami. Do tego po drodze czeka nas  masa przeszkód. Jeżeli uda się nam wykonać dobrze zadanie to sprawdzamy czy uderzyliśmy w sciany czy inne przeszkody i podliczamy punkty, które zaznaczamy specjalnymi paskami na żłobieniach w pudełku. Osoba mająca najwięcej punktów wygrywa.

Gra jest o tyle ciekawa, że po drodze napotkamy specjalne punkty, dzięki którym możemy dostać karę bądź nagrodę. Jeśli zahaczymy bombę to w następnej turze będzie kara. Jest ich kilka, dla nas najbardziej zabawną jest trzymanie pisaka tylko kciukiem i ostatnim palcem!  Dodatkowo może się zdarzyć, że będziemy grać z ręką wyprostowaną w łokciu czy obracając podkładkę z białej strony na kolorową, w której wszystko jest ze sobą zmiksowane. Jeżeli chodzi o nagrody to są to bardziej przeszkadzajki dla naszych przeciwników. Może to być na przykład komar, którego musimy ułożyć na czubku naszego pisaka, albo banan, którego rzucamy na plansze przeciwnika. Jest żetonów jeszcze kilka i są one świetnym urozmaiceniem gry.

Jeżeli chodzi o wykonanie to stoi one na bardzo wysokim poziomie. Świetne grafiki, solidne plansze, dobre pisaki. Szalona Misja to świetne przedstawienie gry platformowej w formie gry planszowej. Jak to bywa w grach platformowych – na końcu każdego świata czeka nas boss! 

Szalona Misja to gra, która pobudza wyobraźnie i ćwiczy nasze postrzeganie przestrzenne. Presja czasu znacznie urozmaica rozgrywkę, gdyż trzeba szybko reagować na wszelkie błędy. Jak to zwykle bywa – graczom wydaje się, że jest za mało czasu. A przecież o to chodzi! Jest kilka wariantów gier, więc ten tytuł szybko się nie znudzi.

Chciałbym polecić wszystkim ten tytuł. Dorośli świetnie będą się bawić i niezależnie od tego czy się wygrywa czy nie to największą frajdą było samo rysowanie. Dodatkowo dla dzieci będzie to świetny element edukacyjny, który pozwoli rozbudowywać zdolności dzieci w kwestii przestrzennego patrzenia i określania odległości (oczywiście wtedy gramy bez utrudnień i czasu ;) ). Polecam ten tytuł wszystkim!

I.
Klimat
5/6
II.
Złożoność
5,5/6
III.
Oprawa graficzna
6/6
IV.
Wykonanie elementów
4,5/6
V.
Grywalność na 2 graczy
5/6
VI.
Grywalność na więcej osób
5,5/6

Ocena Końcowa: 5,25

Nazwa: Szalona Misja

Wydawca: Rebel.pl

Wydanie: pierwsze
Rok: 2015

Sugerowana cena: 99,95 zł

Ocena: 5,25/6

Za przekazanie gry do recenzji dziękuję wydawnictwu Rebel.pl:
www.rebel.pl
Share:

26 sty 2016

A Ty odganiesz jaki to zwierzak? - recenzja gry Jaki to zwierzak?

Czy żyrafa jest aktywna w dzień i w nocy? Ile nóg ma salamandra plamista? Czy Koala woli noc czy dzień? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w grze Jaki to zwierzak?, którą przyszło nam przetestować! Werdykt poniżej.

Kraina planszówek, czyli twór wydawnictwa Egmont, prezentuje gry planszowe zarówno dla starszych graczy jak i dla młodszych. Przewaga tych drugich jest zauważalna, jednak gry same w sobie nie są banalne. Jednym z wielu tytułów, które przyszło nam od nich testować, jest gra Jaki to zwierzak?, w której przyjdzie nam zgadywać czy dana cecha należy do zwierzęcia.

W ładnie ozdobionym pudełku znajdziemy 50 kart zwierząt, kostkę i nalepki, które sami przykleimy na kostkę oraz coś co najbardziej przyciąga uwagę dzieci – metalowy dzwonek (no i oczywiście krótką, przejrzystą instrukcję z przykładami). Wszystko wykonane solidnie, karty duże, dzwonek nie na jedną grę.

Zasady tej gry są banalnie proste. Rozkładamy 5 w miarę równych stosów kart. Na każdej karcie jest zwierzę, które jest lekko zasłonięte, więc trzeba się przyjrzeć obrazkowi. Następnie gracze rzucają kostką. Na kostce znajdziemy 6 symboli – zwierzę aktywne w nocy, zwierzę aktywne w dzień, zwierzę aktywne w dzień i w nocy, zwierzę bez nóg, zwierzę z dwiema nogami i zwierzę z 4 nogami. Gdy kostka się zatrzyma, zadaniem graczy jest uderzenie w dzwonek i powiedzenie od razu nazwy zwierzęcia, które spełnia daną cechę (zwierzę musi się znajdować na jednej z kart ze stosów). Następnie odwracamy daną kartę i sprawdzamy czy dana osoba miała racje. Na odwrocie kart są zaznaczone dwie cechy, które spełnia zwierzak. Każda karta to jeden punkt. Jeśli się pomylimy to musimy odrzucić jeden z punktów, które już posiadamy. Wygrywa gracz, który po skończeniu się kart ma najwięcej punktów.

Gra bardzo prosta, emocje gwarantowane. Jednak jest to gra zdecydowanie przeznaczona dla dzieci. Graliśmy zarówno z maluchami jak i w naszym gronie (zawsze testujemy w różnych grupach wiekowych). U nas się nie przyjęło, ale dzieciaki były wniebowzięte. Szczególnie przez załączony dzwonek. Każdy chciał jak najszybciej w niego uderzyć.

Trzeba wspomnieć, że gra posiada wariant edukacyjny. Dzieci przy okazji zabawy uczą się o zwierzętach. Dowiadują się nowych nazw zwierzaków, wiedzą kiedy dane zwierzę jest aktywne, a kiedy śpi. Do tego już z pewnością zapamiętają informacje dotyczącą nóg zwierzaków.

Jak już wspomniałem – nam gra nie przypadła do gustu, nudziła nas. Jednak w gronie dzieciaków to był hit. Z racji iż to gra dla maluchów to zdecydowanie polecam ją rodzicom, którzy nie boją się hałasu spowodowanego przez dzwonek! A tak poważnie to gra jest bardzo przyjemna dla oka,  nosi walor edukacyjny, a do tego jest prosta i z pewnością spodoba się wszystkim dzieciakom. Polecam!


(Gra oceniana jako dla dzieci w wieku 5-14 lat)
I.
Klimat
-/6
II.
Złożoność
5/6
III.
Oprawa graficzna
5,5/6
IV.
Wykonanie elementów
5/6
V.
Grywalność na 2 graczy
3/6
VI.
Grywalność na więcej osób
4,5/6

Ocena Końcowa: 4,6

Nazwa: Jaki to zwierzak?

Wydawca: Kraina Planszówek

Wydanie: pierwsze
Rok: 2015

Sugerowana cena: 65zł

Ocena: 4,6/6

Za grę dziękuję wydawnictwu Kraina Planszówek
Share:

24 sty 2016

Czy Games Factory Publishing znów podbije wspieram.to?

Jak pewnie wiecie, jakiś czas temu wystartowała zbiórka na grę Mistfall, której Sterta jest patronatem. Zbiórka ma się całkiem dobrze, na chwile obecną ma prawie 170% potrzebnej kwoty. Games Factory Publishing jednak nie spoczywa na laurach (w końcu to ich 4 udany projekt na wspieram.to). 

Nie skończyła się jeszcze zbiórka na wspomnianego Mistfalla (możecie wspierać TUTAJ), a już rozpoczęła się kolejna kampania. Tym razem GFP stawia na mniejszy tytuł jakim jest Pocket Imperium. Czy uda się im tak samo dobrze jak przy poprzednich zbiórkach? Mamy nadzieje, że tak!
Pocket Imperium to mała gra strategiczna, która miała swoją premierę również przez crowdfunding,  na kickstarterze podbiła serca graczy, zbierając prawie 4 razy więcej pieniędzy niż było wymagane. Gra jest przede wszystkim szybka, bo tłumaczenie zasad to około 5 minut, a przygotowanie rozgrywki to 3 minuty. Następnie wyruszamy ze swoją flotą na podboje!

Bardzo ciekawym aspektem jest budowanie kosmosu. Do płytki startowej dołączamy losowo kolejne elementy, przez co każda rozgrywka jest inna. Pocket Imperium to gra z kategorii 4X (exploring, expanding, exterminating, exploiting), które są główną cechą dużych gier. Wielogodzinne rozbudowywanie cywilizacji, toczenie bardzo długich wojen itd. W Pocket Imperium rozgrywka zajmie nam około 45minut, a mimo to będziemy musieli bardzo wiele zaplanować już na samym początku.

Każdy z graczy otrzymuje karty, których kolejność zagrywania musi zaplanować wcześniej. Kategorie tychże kart dzielimy na Expand (rozwój i rozrost floty), Explore (ruch statków po planszy) i Exterminate (toczenie walk). Jeżeli w jednej turze nasz przeciwnik zagra ten sam typ karty co my to jej wartość już niestety spada. Nie mu tutaj przypadku, liczy się taktyka!

Pocket Imperium bardzo przykuło naszą uwagę. Wymagane jest 12500zł, aby gra została wydana w polskiej wersji językowej. Znając produkty od wydawnictwa GFP mogę zdecydowanie zaprosić Was do wsparcia, gdyż nie będziecie zawiedzeni! Więcej o samej akcji znajdziecie TUTAJ.
Share:

22 sty 2016

Czy Gangsterzy wkroczą na nasz rynek? - recenzja gry Gagnsterzy

Rozboje, walki, zdobywanie szacunku to tylko niektóre aspekty z życia Gangstera. Dobre planowanie i odpowiednie podejście do tematu pozwala osiągnąć niebywały sukces. Czasem trzeba komuś podłożyć świnie, a czasem pomóc innym gangom w zdobyciu swego celu. Z tym wszystkim przyjdzie nam się zmierzyć w grze Gang Up, która, być może dzięki zbiórce na wspieram.to, ukaże się na polskim rynku jako Gangsterzy.

Za polską wersją gry stoi wydawnictwo Czacha Games, które planuje rozpocząć zbiórkę na portalu wspieram.to już pod koniec stycznia. Sama gra, choć nie wielkich rozmiarów, jest bardzo imponująca, a szybkość zmian jakie zachodzą w grze, powoduje że trzeba się mocno wysilić, aby wygrać. 

Przejdźmy jednak do rzeczy. Dostaliśmy angielską wersję tej gry o nazwie Gang Up! Choć Polska wersja będzie się trochę różniła od zagranicznej to przetestowaliśmy grę zarówno w oryginalnej wersji jak i tej już po zmianach.

W oryginalnym wydaniu gry dostaniemy małe pudełko z kartami do gry, których w sumie jest 130. Do tego instrukcja i jedna karta pomocy. Pudełko jest stosunkowo małe, dopasowane do tego, aby zmieściły się w nim dwie talie. Polskie wydanie gry będzie miało większe pudełko, trochę lepsze karty, plansze. Dodatkowo będzie wypraska na karty, żeton imitujący monety oraz żetony potrzebne do oznaczania aktualnego statusu.

Rozgrywka nie jest skomplikowana, a zasady da się wytłumaczyć w mniej niż 5 minut (sama instrukcja to dwustronna kartka w formie harmonijki, a  w Polskim wydaniu dodatkowo znajdą się opisy i przykłady kart, wszystko wydane w formie książeczki z zasadami). Karty dzielimy na dwie osobne talie – Zdarzeń i Rozbojów. W talii zdarzeń znajdziemy zarówno karty wpływów jak i gangsterów, a z talii rozbojów będziemy dociągać zbrodnie, które będziemy mogli rozgrywać. 

Na początku gry wybieramy dwóch gangsterów ze statusem poniżej 5 i dajemy ich do więzienia.  Następnie każdy z graczy otrzymuje 6 kart zdarzeń oraz kartę statusu na którym zaznacza swoją wartość początkową – 5. Tura aktywnego gracza podzielona jest na kilka faz. Na początku tury dobieramy jedną kartę z talii zdarzeń. Następnie możemy wykładać swoich gangsterów jeżeli pozwala nam na to status. Każda postać ma w lewym górnym rogu cyfrę oznaczającą minimalny status jaki musimy posiadać, aby móc zagrać kartę. Gangsterów możemy wykładać tylko w tej fazie, karty wpływów możemy zagrywać w dowolnym momencie. Jeżeli już zakończyliśmy tworzenie gangu, przechodzimy do fazy rozboju lub kończymy turę. Decydując się na fazę rozboju pociągamy kartę z talii kart rozboju i decydujemy czy ją realizujemy czy nie. I tutaj kolejne zmiany – w oryginalnej wersji na kartach rozbojów jest zaznaczony wymagany status, w polskiej wersji (i drugiej edycji wersji zagranicznych) zrezygnowano z tego i pozostawiono jedynie siłę gangu (o czym napisze dalej). Jeśli posiadamy wymaganą siłę gangu do przeprowadzenia rozboju to możemy rozpocząć jego wykonywanie. Jeżeli nie posiadamy takowej siły, to albo rezygnujemy z rozboju albo szukamy wsparcia u współgraczy. W danej zbrodni może brać udział maksymalnie dwójka graczy i oboje zdobywają lub tracą status (chyba, że karty mówią inaczej).  Jeśli padła decyzja, że zaczynamy rozbój to zaczyna się największa zabawa. Teraz reszta graczy może nam przeszkadzać poprzez rzucanie kart wpływów. Nie ma limitu zagranych kart. Wpływy mogą być różne – aresztowania, zabójstwa, wymiana gangsterów, kradzieże i wiele wiele innych. Jeżeli wszyscy graczy zadeklarują, że nie rzucają już nic to sprawdzamy czy aktywny gracz nadal posiada wymaganą siłę gangu, która jest określana przez ilość gangsterów w gangu (1 gangster = 1 siły, chyba że na karcie zaznaczono inaczej). Jeżeli tak to zwiększa swój status podaną cyfrę w dolnym prawym rogu, jeśli się zaś nie uda to traci te punkty. Gdyby ktoś zdecydował się pominąć fazę rozboju i zakończyć turę to dociąga jedną kartę zdarzeń. Na końcu wszyscy sprawdzają ile mają kart na ręce i odrzucają do 8. Cel gry – osiągnięcie statusu równego 20.

Cóż mogę rzec o tej grze. Emocje, które się udzielają w trakcie rozgrywki są naprawdę duże. W Gangsterach jest bardzo dużo negatywnej interakcji między graczami i nigdy do końca nie można zaufać innym. Zdarzyło się kilka razy że prowadziliśmy rozbój w sojuszu, a na koniec została zagrana karta, której działaniem było przejęcie wszystkich biorących udział gangsterów do swojej siedziby. Zwrotność akcji też jest dość istotna – nagle mając status 18 można stracić wszystkich gangsterów, a ktoś kto był daleko za nami wygrywa. Uwierzcie mi – zdarzało się i to dość często.

Losowość w grze karcianej to norma. Tutaj jednak trzeba trochę planować na przód, gdyż mając pewne karty wpływów i gangsterów musimy pomyśleć w jaki sposób to wszystko wykorzystać. Trzeba też wiedzieć kiedy wchodzić w sojusze, a co najważniejsze – dobrze blefować. 

Bardzo spodobał nam się fakt, że mimo dużej ilości kart nie było sytuacji, żeby komuś nie trafili się gangsterzy. Gra jest bardzo dobrze wyważona i jest to jej wielka zaleta. Jedynym minusem dla nas była losowość, która dość często wpływała na długość rozgrywki. Graliśmy zarówno 45minut jak i 10, w tym samym składzie.

Nam ta gra przypadła do gustu i z pewnością będziemy chcieli polską wersje wozić do znajomych. Tytuł ten nie jest niezależny językowo, a mimo małej ilości tekstu na kartach czasem powoduje bezsilność spowodowaną brakiem znajomości cech karty, a nie będziemy pytać o każdą kartę, bo to zdradzi nasze zamiary. 

Gangsterzy to gra, którą poleciłbym wszystkim. Szybka, prosta, emocjonująca. Serdecznie zapraszam Was do wspierania polskiego wydania tej gry www.wspieram.to - https://wspieram.to/gangsterzy
Share:

20 sty 2016

Rozszyfrujesz Enigmę? - recenzja gry Enigma

Enigma – niemiecka przenośna maszyna szyfrująca, używana w trakcie II wojny światowej. Polacy jako pierwsi zdołali ją rozszyfrować. Enigma to również świetna gra logiczna wydawnictwa Albi, w której przyjdzie nam się zmierzyć z ciekawymi zagadkami. Dacie rade je rozszyfrować?

Enigma to tytuł w którym będziemy rozwiązywać zagadki, łączyć plazmowody i zdobywać punkty. Połączenie rozwiązywaniem zagadek z mechaniką, którą zna każdy planszomaniak z Carcassonne. Dokładamy pionka, zdobywamy punkty za zamknięcie plazmowodów. Ale najpierw pudło!

W pudle z grą znajdziemy wiele elementów. 109 płytek do zagadek, 17 pionków, 7 fragmentów mozaiki, 4 zakrzywione elementy do zagadek z lotu ptaka, 6 odważników, 9 płytek rurociągów, klepsydra i instrukcja. Całość wykonana bardzo solidnie i z dużą dbałością o szczegóły.

Choć zasady gry są bardzo proste to gra już taka nie jest. Na stole rozkładamy 4 stosy posegregowane według zagadek. Na środku stołu układamy płytkę startową. Z boku dajemy plansze do zliczania punktów i ustawiamy na nim jednego ze swoich pionków. Następnie gracz rozpoczynający dobiera płytkę z zagadką, ale póki co jej nie odkrywa (widzi tylko stronę z plazmowodami). Kolejni gracze wybierają zagadkę dla siebie, ale nie mogą brać już wybranych przez poprzedników. Następnie zabieramy elementy potrzebne do rozwiązania zagadki i na raz odwracamy płytki na drugą stronę. Kto pierwszy rozwiąże zagadkę ten obraca klepsydrę i zaczyna się odliczanie.
Po upłynięciu czasu wszyscy gracze odsuwają ręce od zagadek. Ci którzy zdążyli ułożyć poprawnie swoje zadania będą mieli możliwość dołożenia płytki do tych, które leżą już na stole. Po dołożeniu płytki możemy postawić naszego pionka-inżyniera na jednym z kolorów plazmowodów na właśnie dołożonej płytce, zakładając, że nie jest on zajęty przez przeciwników. Po zamknięciu naszych plazmowodów dostajemy tyle punktów ile danego koloru jest połączone w naszej linii. Wygrywa gracz, który zdobędzie 15 punktów. 

Proste zasady, ciężkie zagadki. Nie ma chyba zagadek łatwiejszych i trudniejszych, choć dużo zależy od wylosowanej płytki. Do wybrania mamy 4 typy zagadek. Pierwszym z nich jest mozaika – mamy płytkę z obrazkiem i 7 elementów, które musimy ułożyć w przedstawiony sposób tak, aby zakryły one obrazek. Drugi typ zagadek to „z lotu ptaka” – mamy 4 kolorowe, zakrzywione elementy, które musimy ułożyć w taki sposób, aby z lotu ptaka wyglądały tak jak przedstawiono na obrazku. Trzeci rodzaj to odważniki. Po odwróceniu płytki sprawdzamy ilu odważników mamy użyć. Z dwóch stron są wartości na szali i musimy ułożyć nasze odważniki tak, aby suma wartości po obu stronach były sobie równe.  Ostatnia to rurociągi. Na płytce mamy pokazane, które fragmenty rur mamy odrzucić, a z reszty musimy ułożyć sensowne rurociągi.

Choć może się wydawać, że najciężej ułożyć obrazek a najłatwiej rury to zagadki są same w sobie bardzo różnorodne. Każdy znajdzie jakąś swoją ulubioną zagadkę, a potem okazuje się, że nie może w niej wygrać. Gdy przeczytaliśmy, że gra się do 15 punktów  to stwierdziliśmy, że gra się za szybko skończy. Jednak nie jest to takie proste jakby się mogło wydawać, gdyż najpierw musimy dobrze rozwiązać zagadkę, a potem jeszcze zamknąć plazmowód co również jest nielada wyzwaniem.
Bardzo nam przypadły do gustu elementy. Solidne, z drewna, ładne kolorystycznie. Jedynie fragmenty rurociągów są z tektury, co odbiega od całej reszty i nas trochę to raziło. Nie ma jednak tragedii. Wbrew pierwszym odczuciom, że „tej zagadki nie da się zrobić” to uwierzcie nam – da się rozwiązać wszystkie.

Ciężko mi zakwalifikować Enigme do jakiegoś konkretnego typu. Może sprawdziłoby się jako gra imprezowa, ale jest tylko dla 4 graczy. Jako rodzinna może być za trudna dla młodszego rodzeństwa. Enigma to dobra gra dla grupki znajomych, którzy lubią się przy grach wysilić, a z drugiej strony nie lubią planować zbytnio na przód. Polecam ją każdemu fanowi gier logicznych i tym dla których liczy się bardziej dobra zabawa niż zwycięstwo. Dodatkowo można ją potraktować jako zabawę edukacyjną dla tych młodszych co może rozwinąć ich postrzeganie przestrzenne, logiczne myślenie i umiejętności liczenia, ale to wszystko już nie w formie gry, a luźnej zabawy.
Share:

18 sty 2016

Wielkie wojny małych stworzeń - recenzja gry Termity

Wojny w świecie zwierząt to codzienność. Najczęściej są to walki w obronie bądź zdobyciu pożywienia. Jednak czy ktoś kiedyś zastanawiał ile i jakie walki toczą się u mniejszych zwierząt? Ale nie tych małych, domowych, raczej tych jeszcze mniejszych. Ile robotnic musi zginąć, ilu wojowników musi toczyć walki, aby wygrać i zdobyć kopiec dla swej królowej. Tak, porozmawiajmy o grze Termity.

Wydawnictwem Rebel ukazała się gra Termity, w której dowodzimy armią tych małych owadów i zdobywamy kopce. Naszym zadaniem jest eliminacja obcych rojów i zdobycie jak największej ilości punktów, które symbolizowane są przez podbijane kopce. Jaka ta gra jest? Czytajcie dalej.

Klasycznie już zacznę od przedstawienia zawartości pudła. Po otworzeniu gry, naszym oczom ukarzą się: 18 żetonów terenu, 4 zestawy rojów - po 18 żetonów w każdym kolorze, 5 kopców i zasłonki. Poza żetonami w pudle znajduje się 5 kopców neutralnych oraz dwustronna plansze. Dodatkowo znajdziemy w pudełku dwie instrukcje – polską i angielską (sama gra jest niezależna językowo).

Każda tura składa się z dwóch faz: fazy rozmnażania i fazy ruchu. W pierwszym etapie będziemy rozkładać swoje termity na planszy. Za zasłonką powinniśmy mieć 3 odsłonięte żetony, a z nich wybrać jeden i umieścić go na planszy, zachowując reguły i zwracając uwagę na elementy terenu. Następnie odkrywamy jeden żeton i układamy go za zasłonką. O ile pierwsza faza jest obowiązkowa o tyle druga nie musi mieć miejsca. W fazie ruchu możemy poruszyć swoje termity o konkretną ilość pól. W tej fazie dochodzi również do ataku. Możemy go wykonać jeżeli siła naszych termitów (atakującego i wspierających), jest większa niż siła termitów broniących. Udany atak powoduje, że musimy wycofać broniącego się termita, jeśli jednak nie ma gdzie się wycofać – ginie. Drugim sposobem uśmiercenia termita jest zaatakowanie go żołnierzem. Atak dozwolony jest jedynie w przypadku posiadania odpowiedniej ilości punktów ruchu. Kopiec można zdobyć przez zaatakowanie go z siłą, którą aktualnie jest na nim prezentowana. Po zdobyciu kopca, wystawiamy w jego miejsce swój własny, a dodatkowo osoba, która straciła kopiec, musi ustawić na planszy kolejny ze swojej rezerwy.

Gra toczy się do momentu, aż wszystkie termity będą już na planszy. Następnie podlicza się ilość punktów za zdobyte kopce oraz za własne, które pozostały nam zarówno na planszy jak i w rezerwie.

No i nadeszła pora, aby udzielić odpowiedzieć na pytanie zadane na początku recenzji. Jaka ta gra jest… Jest  ciężko mi to powiedzieć wprost, gdyż wszystko zależy od tego, pod jakim kątem będziemy ją oceniać. Bardzo dobrze grało nam się w dwie osoby, ciężej w trzy, chaotycznie w cztery. Początkowo myśleliśmy, że jest to spowodowane słabą znajomością żetonów i ich specjalnych funkcji. Z drugiej strony, są to jedynie 4 żetony, do tego mamy mały spis na naszej zasłonce, więc dalej szukaliśmy „tego czegoś” co nam nie pasuje. Doszliśmy wspólnie do wniosku, że to wina… planszy. Jak dla nas ta plansza jest za duża i tyle o ile da się to ogarnąć w dwie osoby, to w większą ilość powstaje już chaos. Z powodu różnorodności żetonów dochodziło do sytuacji, gdy czegoś na planszy nie widzieliśmy, coś zostało przypadkowo pominięte, a to wszystko odbierało urok grze. Warto też wspomnieć, że każdy z rojów jest inny – jedne są bardzie nastawione na ataki bezpośrednie, inne na wspieranie, inne znów na atak masowy, więc rozgrywka zmienia się w zależności od żetonów, którymi gramy, ale jednocześnie nie spostrzegliśmy, aby któraś z frakcji była przekombinowana. 

Czy zatem jest to zła produkcja? Otóż… nie! Termity to świetna, logiczna gra, w której przyjdzie nam się sporo nagłówkować. Oczywiście występuje element losowy – dociąganie żetonów – ale z drugiej strony musimy non stop planować, co, jak, gdzie wystawić, kogo zabić, kogo przepchnąć itd. Tytuł ten kojarzy mi się z dwoma grami – Szachy i Neuroshima Hex. Chciałbym jeszcze wspomnieć o instrukcji. Jest ona bardzo dobrze napisana, bardzo przejrzysta, kolorowa i zawiera wiele ciekawostek na temat życia termitów! Plansza, elementy, kopce – wszystko to jest bardzo ładnie, estetycznie ozdobione grafikami, które nie zaburzają rozgrywki.

Jaki jest nasz ostateczny werdykt? Dla 2 – tak, dla 3 – może być, dla 4 – jeśli potrafisz ogarnąć chaos. Jak już wspomnieliśmy wcześniej, świetnie nam się grało we dwoje. Polecam tę grę osobom, które lubią tytuły ciut cięższe i lubią pogłówkować w trakcie rozgrywki. Raczej nie polecam tego tytuły tym, którzy szukają czegoś, aby wciągnąć znajomych. Jednak nie zniechęcajcie się, rozgrajcie partie na jakiś konwentach, może akurat Wam się bardziej spodoba!


I.
Klimat
5/6
II.
Złożoność
4,5/6
III.
Oprawa graficzna
5/6
IV.
Wykonanie elementów
5/6
V.
Grywalność na 2 graczy
5/6
VI.
Grywalność na więcej osób
4,5/6

Ocena Końcowa: 4,83




Nazwa: Termity

Wydawca: Rebel.pl

Wydanie: pierwsze
 
Rok: 2015

Sugerowana cena: 119,95 zł

Ocena: 4,83/6

Za przekazanie gry do recenzji dziękuję wydawnictwu Rebel.pl:
www.rebel.pl
Share:

12 sty 2016

Wskocz na barana i pędź na Galapagos! - recenzja gry Żółwie z Galapagos

Gier o pościgach zwierzaków powstało wiele. Konie, jeże czy inne wielbłądy już się ścigały, więc przyszła pora na trochę wolniejsze wyścigi. Czy żółwie dadzą radę? Lecą szybciej niż się Wam wydaje! W czasie gdy muszą podróżować, by składać jaja, wszystkie pędzą jak najszybciej mogą!

Żółwie z Galapagos to gra wydawnictwa Egmont, skierowana głównie do dzieciaków. W pudełku znajdziemy dwustronną planszę (wersja dzień i noc), 7 pionków żółwi, 24 karty zawierające 1-6 jaj, 3 kostki i instrukcję. Pudełko rozsądnych rozmiarów, więc łatwo grę zabrać na wyjazd.

Duża, solidna plansza to pierwsze co rzuca nam się w oczy. Okraszona jest bardzo przyjemnymi dla oka grafikami, w wariancie dnia lub nocy (plansze i rozkład pól się nie różni). Pionki żółwi są skonstruowane w taki sposób, aby można się przewozić jeden na drugim, co bardzo fajnie wygląda i pasuje do samej gry. Karty fajne, kolorowe, wpasowują się w klimat gry.

Zasady Żółwi są bardzo proste. Każdy z nas posiada jednego podopiecznego (w wariantach 2 i 3 osobowych po 2). W swoim ruchu rzucamy pierwszą kostką. Następnie decydujemy się czy rzucamy drugą i potem trzecią. Musimy zadecydować, gdyż wyrzucona suma oczek nie może przekroczyć 7. Jeśli tak się stanie, to nasz podopieczny wraca na tratwę. Warto jednak ryzykować, gdyż wyrzuconą sumę oczek, mnożymy przez ilość kości, którymi rzucaliśmy. Gdy staniemy na polu 21 lub je miniemy to pobieramy kartę ze środka stołu z wartością punktów (złożonych jaj).Dodatkowo warto wspomnieć, że jeżeli któryś z żółwi miałby stanąć na zajętym już miejscu to wskakuje on na stojącego tam żółwia.
Gdy tak się stanie i nadejdzie pora na ruch tego co jest najniżej, to rzuca on jedną kością, a o dalszych rzutach decyduje osoba jadąca najwyżej. Poruszają się oba pionki. W przypadku przejścia przez punktowe pole, to punkty zdobywa żółw na najwyższej pozycji. Ale uwaga! Jeśli wyrzucimy na kostkach więcej niż 7 to na tratwę spadają oboje.

Jak widzicie gra jest bardzo prosta. Bazuje ona na mechanice „push your luck” czyli sprawdzania swojego szczęścia. Sami decydujemy czy ryzykujemy i rzucamy dalej czy może jednak poruszymy się o mniej pól. Zawiera ona również element edukacyjny dla dzieciaków. Przede wszystkim uczymy się matematyki (dodawania, mnożenia), ale też konstruktywnego myślenia – dziecko musi decydować czy ryzykować, czasem zaplanować czy warto ruszyć się po jeden punkt jak za chwile może być 6. Jest to pewnego rodzaju analiza ryzyka, więc dziecko będzie miało frajdę z podejmowania własnych decyzji.

Czy ta gra ma szanse być dobrym tytułem dla starszych graczy? Powiem wam tak – wzięliśmy tę grę do mojej drugiej połówki, by namówić na rozgrywkę jej rodziców (nie są oni wielkimi fanami planszówek). Siedliśmy więc w sumie w 5 osób i graliśmy. Ile? Jakieś 2 godziny. Z czego jedna partia to około 30minut. A ile jeszcze do tego doszło 2,3 i 4 osobowych rozgrywek… I każdemu się podobało, każdy chciał się odegrać. Zatem wydaje mi się, że to najlepsza reklama dla tej gry – mimo braku wielkich mechanizmów czy zagadek to gra, która połączyła przy stole pokolenia. Zdecydowanie polecam ten tytuł wszystkim, i tym którzy szukają gry dla dzieciaków jak i tym, którzy szukają dobrych tytułów na spotkania ze znajomymi (zawsze można przecież powiedzieć, że się myśli przyszłościowo ;) ). Emocje gwarantowane!


I.
Klimat
5/6
II.
Złożoność
6/6
III.
Oprawa graficzna
5,5/6
IV.
Wykonanie elementów
6/6
V.
Grywalność na 2 graczy
5/6
VI.
Grywalność na więcej osób
5,5/6

Ocena Końcowa: 5,5

Nazwa: Żółwie z Galapagos

Wydawca: Kraina Planszówek

Wydanie: pierwsze

Rok: 2015

Sugerowana cena: 69,90zł

Ocena: 5,5/6
Za grę dziękuję wydawnictwu Kraina Planszówek
Share:

8 sty 2016

A zatem na wojnę! - opinia na temat kart Alianci

Wydawnictwo Trefl z Krakowa wydało ostatnio serie kart z świetnymi grafikami. Wśród nich znajdziemy Nightmares, Graffiti, Pixel Art oraz Alianci. Do nas trafiła ta ostatnia talia i bardzo przypadła nam do gustu.

Choć to zwykła talia do kart to jest o czym pisać. Trefl słynie z porządnego wykonania swoich gier i ich elementów, zatem tutaj nie mogło być inaczej. Piękne karty przedstawiają sprzęt i żołnierzy z II wojny światowej. Nie są to jednak przypadkowo dobrane obrazki. Są to postacie i sprzęt, który rzeczywiście brał udział w walkach. Nie pomięto również Polaków!

W pudełku znajdziemy standardową talię kart, ale również dwie książeczki. W jednej opisane są zasady  5 gier (Kierki, makao, wist, remi, 66), a druga zawiera opis konkretnych kart. Od 10 do Asa znajdziemy sprzęt i postacie. Przy sprzęcie podane są podstawowe informacje techniczne oraz krótka historia. Przy postaciach opisane zostało ich pochodzenie, działania i zasługi dla kraju. Polski akcent pojawia się na kartach 2-9 trefl, gdyż prezentują one naszych dzielnych partyzantów.

Książeczki z zasadami to bardzo dobra sprawa. Wielu zapewne przypomni sobie dokładne zasady popularnych gier. Druga książeczka to gratka dla fanów militari i tematyki II wojny światowej, a do takich właśnie kierowane są przecież te grafiki.
Solidne karty, piękne wykonanie i fajny pomysł to główne cechy tego wydania kart. Jedynym minusem jest fakt, że w trakcie gry musimy się przyglądać kartom, gdyż nie są aż tak czytelne. Poza tym – dzieło ideał, który powinien znaleźć się u każdego fana owej tematyki – w końcu każdy i tak posiada talie kart do gry, więc czemu nie połączyć tego z zainteresowaniem?


Za karty dziękuję wydawnictwu Trefl
http://www.trefl.com/
Share:

5 sty 2016

Zagłębmy się w codzienne życie - recenzja gry Jak żyć Panie Premierze


Polityka to temat bardzo zmienny. W mijającym roku mieliśmy zmianę prezydenta i rządu. Czy na lepsze? Nie będę tutaj rozprawiał na ten temat, gdyż jest to strona o grach, a nie o rządzeniu. Jednak mimo wielkich zmian i rozpoczętych rewolucji, większość ludzi wypowiada bardzo konkretne zdanie, które jest jednocześnie tytułem recenzowanego produktu. Zatem – Jak żyć Panie Premierze?

Gra, która po tytule ma wydźwięk polityczny, ma nie wiele z nią wspólnego. Naszym celem w tym tytule jest przetrwać od pierwszego do pierwszego. Bardzo ciekawy i życiowy pomysł. Gra charakteryzuje się dużą losowością i często o wygranej decyduje przypadek, jednak o tym napiszemy poniżej, opisując zasady gry.

Zajrzyjmy jednak najpierw do pudełka. Znajdziemy w środku 8 kart postaci, 124 karty zdarzeń, 20 kart pracy, 26 kart dóbr, 12 kart Lotka, 12 kart pożyczek, 18 kart CV, kostkę, 8 kart pionków, maszynę losującą, planszę, która jest wielkim kalendarzem odmierzającym 31 dni, instrukcję oraz wiele pieniędzy o nominałach od 10 do 500.

W grze działa bardzo prosta mechanika – rzucamy kostką, poruszamy się o ilość wyrzuconych oczek i wykonujemy działanie, które opisuje pole na którym stanęliśmy. Najczęściej jest to pociągnięcie karty zdarzeń, czasami zdarza się, że dostaniemy jakąś karę/nagrodę pieniężną, w soboty losujemy Lotka, a w niedziele odpoczywamy, w końcu niedziela jest dniem wolnym. Przed wykonaniem ruchu musimy zapłacić 10 pnż, które symbolizują codzienne wydatki np. na jedzenie. Również przed rzutem kostką możemy wykonać kilka czynności. Można zaciągnąć pożyczkę, zakupić dobro, zagrać kupon Lotka czy wysłać swoje CV. Pożyczki dają nam dodatkowy zastrzyk gotówki, jednak jak to w życiu bywa, musimy potem więcej oddać. W zależności od rodzaju pożyczki ustalana jest maksymalna ilość miesięcy do spłaty oraz minimalna rata. Jeżeli chodzi o zakup dobra to do wyboru mamy zarówno samochody, które przyspieszą nam poruszanie się po planszy czy złoto lub obrazy, w które inwestujemy by potem drożej sprzedać. Trafiają się również działki i mieszkania. Zakup kuponu lotka to koszt 20 pnż. Wybieramy liczbę i gdy któryś ze szczęśliwców wyląduje na polu z sobotą rozpoczyna się losowanie. Do wygrania 2000pnż, można wysłać maksymalnie 3 kupony. No i doszliśmy do CV. Każdy z graczy może wysłać CV, jednak nie rzuca już wtedy kostką. Gdy ktoś stanie na polu z poniedziałkiem rozpoczyna się rekrutacja. Każdy z graczy otrzymuje kartę pracy i albo się na nią zgadza, albo nie. Praca daje nam miesięczne przychody, możliwości awansu oraz niektóre zawody dają udogodnienia (np. kierowca ponosi mniejsze koszty utrzymania samochodu). Celem gry jest posiadanie mieszkania, w którym sami żyjemy (nie wynajmując go) i przeżycie kolejnego pełnego miesiąca.

Jak sami widzicie, gra porusza codzienne aspekty życia. Ponosimy koszty żywności, staramy się  wygrać na loterii, odkładamy pieniądze na samochód czy mieszkanie. Kombinujemy na wszelkie sposoby i, jak to w życiu bywa, musimy wspomagać się z różnych stron. I tutaj jest zapisane, że spokojnie można działać między sobą, pożyczać sobie pieniądze itd.

Pomówmy jednak o wykonaniu gry. Choć wizualnie jest ona przyjemna i przejrzysta to jakość elementów już taka idealna nie jest. Plansza solidna, twarda, jednak składana na 4 poskutkowała tym, że z tyłu lekko odchodzi papier (a uwierzcie mi, że bardzo dbam o swoje gry). Nie ma to co prawda, żadnego wpływu na wygląd czy funkcjonalność, jednak obawiam się co będzie dalej. Druga sprawa to karty. Są one śliskie i bardzo giętkie, co może skutkować szybkim ich zniszczeniem. Póki co się trzymają, jednak trzeba być ostrożniejszym podczas tasowania czy układania. Pieniądze jak to pieniądze są zrobione z papieru i póki gracze są spokojni to nic im nie grozi. Zawiodłem się troszkę na kartach pionków. Są to kwadratowe, tekturowe znaczniki, które wkładamy do podstawek. Wszystko byłoby fajnie, gdyby te podstawki funkcjonowały, a w rzeczywistości jest tak, że wchodzi jeden pionek solidnie, 2 lekko, a reszta się praktycznie w ogóle nie trzyma. Jednak mam nadzieję, że to mi się trafiła po prostu ta jedna wadliwa partia.

Sama gra jest dość ciekawa i wymagająca kombinowania, jednak nie unikniemy to sporej losowości. Co z tego, że będziemy inwestować w złoto czy inne dobra, jak na nich nic nie zarobimy, a inny bezrobotny puści jeden kupon lotka i nagle zdobywa naszą czteromiesięczną pensję? Jednak z drugiej strony czy tak nie jest w życiu? Harujemy ciężko, a innym się po prostu poszczęści? Zatem tutaj losowość jest wręcz wskazana, ze względu na poruszany temat.

Drugim wielkim plusem Jak żyć Panie Premierze jest poczucie humoru, które zawarte zostało na kartach. Żarty, docinki i żartobliwe wytłumaczenia pojawiają się praktycznie na każdej karcie, nawet na tych negatywnych, które zawierają podatki czy inne kary finansowe.

Gra trochę, jak dla mnie, przypomina Monopoly i tak się czułem, gdy w nią grałem. Czy to dobrze czy źle? Sami oceńcie. Dla mnie jest to bardzo ciekawa, rodzinna gra, w której trzeba kombinować. Traktuje ona o życiu, więc nigdy nie wiemy co zdarzy się za chwile, czy będziemy musieli zapłacić wielki podatek, przez co staniemy się nie wypłacalni czy może nagle dostaniemy spadek, który odmieni nasze życie? Dobry, rodzinny tytuł, który może znaleźć się na waszych stołach pod dwoma warunkami: lubicie proste mechanicznie gry oraz macie dużo czasu na rozgrywanie takich tytułów (rozgrywka ponad godzinę w wariancie 2 osobowym, i około półtora do dwóch w większym gronie)


I.
Klimat
4/6
II.
Złożoność
5/6
III.
Oprawa graficzna
5/6
IV.
Wykonanie elementów
3,5/6
V.
Grywalność na 2 graczy
4/6
VI.
Grywalność na więcej osób
5/6

Ocena Końcowa: 4,4/6

Nazwa:Jak żyć Panie Premierze

Wydawca: JAWA

Wydanie: pierwsze
 
Rok: 2015

Sugerowana cena: 40,49 zł

Ocena: 4,4/6

Za przekazanie gry do recenzji dziękuję wydawnictwu JAWA:
http://jawa.waw.pl/

Share:

Ścisła współpraca

My na Facebooku

Labels

Blog Archive