W życiu miałem do czynienia z
kilkoma grami strategicznymi bardzo nastawionymi na walkę i wspominam je,
szczerze mówiąc, średnio. Jednak gdy pisałem do Officina Monstrorum w sprawie
gry Wygnańcy: Oblężenie to kierowało
mnie wewnętrzne przeczucie, że ta gra może być naprawdę dobra. Jak wyszło?
Sprawdźcie sami!
Wygnańcy: Oblężenie to gra strategiczna (angielska wersja
ufundowana na Kickstarterze), w której wcielamy się albo w napastników
napierających na zamek bądź w obrońców. W Polsce tytuł ten zbiera właśnie
ostatnie fundusze na dodatkowe cele za pomocą platformy wspieram.to
W nasze ręce wpadł prototyp tej
gry, ale chciałbym przedstawić Wam zawartość pudła. Otóż w wersji podstawowej
otrzymamy: dużą planszę, 119 (!) drewnianych sześcianów symbolizujących wojska,
189 kart (w tym karty wodzów, rozkazów, specjalne, reakcji, rozbudowy), 15
kafli budynków, 15 kafli fortyfikacji, 87 żetonów, 9 kart scenariuszy (do gier
w trybie pełnej kooperacji oraz do wariantu solo), 6 kart bohaterów, 5 kart
pomocy oraz instrukcje. W droższej wersji można dostać jeszcze 119 plastikowych
figurek, które zastąpią sześciany!
Jak widzicie zawartość jest
imponująca, a muszę do tego dodać, że plansza główna jest naprawdę spora przez
co staje się jednocześnie bardzo czytelna. Wielki plus, a jeśli gracze
otrzymaliby wersje końcową taką samą jaką jest prototyp to i tak nikt by nie
mógł narzekać. Brawa dla twórców!
Przejdźmy jednak do rzeczy i tego
co większość interesuje czyli zasad rozgrywki. Otóż jak już wspomniałem na
początku, gracze wcielają się w napastników lub obrońców miasta. Ci pierwsi
mają za zadanie wedrzeć się, a Ci drudzy mają do tego nie dopuścić. Cel gry?
Napastnik musi przed końcem czwartej rundy obniżyć wytrzymałość fortecy do 0
lub przeprowadzić szturm na zamek, w którym nie będzie już żadnych obrońców.
Ale jak to zrobić? Skąd wziąć
wojska? Jak się bronić przed najeźdźcami? Już pędzę z odpowiedzią. Otóż
zacznijmy od obrońców. Obrońcy (może ich być od 1 do 4 graczy) mają do dyspozycji
kilka dróg do obrony miasta. Poza tworzeniem swoich wojowników mogą również
podnosić wytrzymałość swoich murów i budynków przez ich rozbudowę. Dalsza
rozbudowa miasta pozwala na włączenie do gry różnych nowych elementów (np.
kotły czy kamienie). Tworzenie wojsk dostępne jest dzięki koszarom i za ich
pomocą, w zależności od stopnia zaawansowania, będziemy szkolić nowe, lepsze,
jednostki oraz machiny.
Jeżeli zaś chodzi o napastników
to sprawa wygląda podobnie. Podstawowymi jednostkami, którymi będziemy atakować
są wojacy i machiny oblężnicze. Jednak tutaj dochodzą jeszcze jedne, specjalne
jednostki – potwory. Silne, wytrzymałe jednostki, które mogą wiele zdziałać na
polu bitwy. Obozowisko napastników również może być ulepszane, tak samo jak ich
plac treningowy czy namiot inżynierów.
Jak się jednak gra? To wszystko
zależy w której fazie gry się znajdujemy. Żałuje, że nie mogę Wam pokazać miny
mojego planszówkowego rywala gdy powiedziałem, że „gra składa się z 4 rund,
podzielonych na dwie fazy z czego pierwsza faza ma 3 podfazy, a druga faza ma 5
podfaz z czego podfaza ataku dzieli się jeszcze na dwie małe rundki”. I choć
brzmi to okrutnie i wydaje się być trudne na starcie to jest to tylko dobrze
zbudowane zdanie, gdyż poszczególne etapy każdej fazy są dość krótkie i
wszystko idzie bardzo płynnie.
Do sedna! Grę, jak wspomniałem
powyżej, dzielimy na dwie fazy: faza rozbudowy i faza oblężenia. Nie będę
jednak przytaczał kolejnych podfaz tylko przytoczę Wam zarys zasad, nie bez
powodu gra ma ponad dwudziestostronicową instrukcję, by opisać Wam to w kilku
zdaniach. Faza rozbudowy służy nam do szkolenia wojsk i
budowania/rozbudowywanie budynków i murów. Mechanika tu zawarta jest bardzo prosta: każda
ze stron ma przydzieloną konkretną ilość kart rozbudowy (33 karty rozbudowy dla
obrońcy i 24 karty rozbudowy dla napastnika) z których wybiera 12 kart, które
zostaną użyte w fazie rozbudowy. Obrońcy nie mają ograniczenia co do wybranych
kart natomiast w talii napastnika musi zawsze znaleźć się karta Szturmu. Karty układane
są w stosy (układane, nie tasowane). Wykładanie kart też jest bardzo banalne. Karty odsłaniane są naprzemiennie. Jeśli chcemy wybudować nowy budynek to
potrzebujemy jednej karty budowli, jeśli chcemy ulepszyć już istniejących to
potrzebujemy odkryć dwie karty pod rząd. Tak samo wygląda sprawa ze szkoleniem.
Ale co z tą kartą szturmu? Otóż to jej zagranie powoduje przerwanie dalszej
budowy po obu stronach i przejście do kolejnej fazy – Fazy oblężenia.
I tutaj zaczyna się chyba
największa zabawa, ale niestety zasady muszę Wam skrócić do minimum, bo
strasznie byśmy się rozpisali. W pierwszej fazie wyszkoliliśmy jednostki, które
następnie będziemy rozstawiać na polu bitwy (również naprzemiennie z
przeciwnikiem). Dobre rozstawienie swoich wojsk to podstawa wygranych bitew.
Gdy już rozplanujemy kto, co i gdzie ma stać to przyjdzie nam przygotować stos
rozkazów. Z dostępnych kart rozkazów wybieramy maksymalną ilość kart (różna w
zależności od ilości graczy), następnie to samo robimy z kartami specjalnymi i kartami
reakcji. Po wybraniu swojej ręki resztę kart tasujemy i układamy w swoich
stosach. Karty rozkazów mogą być wzmacniane kartami specjalnymi (pierwsze
zagrywamy odkryte, drugie zakryte). Przeciwnik może zareagować kartą reakcji,
która może np. zmniejszyć siłę grupy bojowej czy w ogóle anulować kartę
rozkazu. Bardzo ciekawą mechaniką, przynajmniej dla nas, są tak zwane karty
skuteczności. Otóż na każdej karcie rozkazu jest pewien modyfikator w
zależności od skuteczności i jest on zaznaczony jako 1, 2 lub 3. Skąd nagle
talia skuteczności? Otóż tasujemy nasze karty rozbudowy i to one teraz będą nam
służyły jako talia skuteczności gdyż na ich spodzie jest właśnie któraś z tych
trzech wartości. Dlaczego nam się to podoba? Bo jakby były kostki to jedni mogą
wyrzucać same 3, a inni same 1. A tutaj jest skończona ilość każdej z cyfr
skuteczności przez co są bardziej wyrównane szanse.
Ogólnie to z zasad tyle. Chciałem
Wam w BARDZO dużym skrócie przybliżyć zasady tejże gry. Mam nadzieję, że
jednocześnie was do niej nie zniechęciłem, bo nie to jest moim zamiarem. Gra
jest bardzo dobra, wymaga myślenia, planowania i posiada niesamowity klimat. Za
co sobie ją cenimy?
Za kilka aspektów. Pierwszym z
nich jest klimat. Oblężenie, cała historia postaci, grafiki, mechanika np.
dlaczego obrońca ma pierwszy rozstawiać jednostki? Wiadomo chyba, że na murach
zawsze są patrole i to właśnie to ma wpływ na miejsce, w którym rozstawią się
napastnicy. Albo karty reakcji – wiadomo, że jak jest ostrzał to żołnierze nie
będą stać jak kołki tylko mogą np. wykonać uniki, a ilu się uda? Zależy od tego
jak skutecznie tego dokonają.
Kolejnym aspektem jest strategia.
Wygnańcy: Oblężenie nie należy do
gier, w których można stawiać na szczęście, wręcz przeciwnie. Najlepiej
najpierw sobie wszystko dokładnie zaplanować, a potem dzięki szczęściu wykonać
coś nadprogramowo, a nie odwrotnie.
Trzecią sprawą jest wykonanie.
Mimo, że to tylko prototyp to stoi on na wysokim poziomie. Genialnym pomysłem
jest budowanie swojego miasta z pewnego rodzaju puzzli, które będziemy mogli
ulepszać, a to jest zdecydowanie widoczne, gdyż nie przesuwamy tylko gdzieś
ukrytego znacznika tylko wymieniamy cały kafelek na którym widać, że mur to już
nie drewniana palisada tylko porządna fortyfikacja.
Cenimy tę grę również za serce.
Owszem, można powiedzieć, że to zagraniczny tytuł, a wydawca teraz chce zarobić
na tym, że gra stała się sławna gdzie indziej. Jednak trzeba zwrócić uwagę, że
to gra polskiego autora, który rozpoczął od Kickstartera, a dopiero potem od
naszego krajowego rynku. Dodatkowo autor włożył w tę grę całe serce co widać w
każdym kontakcie z tym człowiekiem. Wielki plus!
Podsumowując – Wygnańcy: Oblężenie to ciężki tytuł ze
średnim progiem wejścia, jednak po ogarnięciu zasad gra jest naprawdę
przyjemna. Bardzo liczy się planowanie i przewidywanie ruchów wroga. Grę
polecam fanom ciężkich gier strategicznych, którzy lubią dużo myśleć i
obserwować w trakcie rozgrywki. Jeszcze przez kilka dni możecie wesprzeć autora
na: https://wspieram.to/wygnancy