- Ale zaraz,
że jak? Wielbłądy?
Owszem mój
drogi… Przebiegłe wielbłądy!
Przebiegłe Wielbłądy jest grą wydaną przez Lucrum Games –
kolejny tytuł wydawnictwa z tak zwanym „jajem” – wcześniej miałam do czynienia
z Wojownikami Podziemi, których
osobiście wielbię po stokroć, a samą recenzję znajdziecie zarówno na moim
kanale jak i tutaj w dziale Plansza okiem
Muffina. Jednakże osławionych podziemnych wyjadaczy już usilnie
zachwalałam, więc nie pozostaje mi nic innego jak skupić się na skaczących
garbaczach.
Jest to gra,
którą spokojnie możemy rozłożyć kiedy jesteśmy większą grupą osób – limit
graczy to 8, choć osobiście uważam, że najlepiej się gra w 3-5. Cena sugerowana
to 109,95 – jak najbardziej adekwatna do ilości i wykonania elementów. Mamy
wiele kart i wiele kafelków, a co najważniejsze mamy super ekstra gadżeciarską
piramidę z której wyrzucamy kości i biegniemy wielbłądami! Zabawy z samym
stożkiem jest co niemiara, choć muszę przyznać , że na samym początku, gdy w
ogóle nie mogłam wyczuć jak ruszać suwakiem, aby finalnie kość wypadła stawałam
się bardzo poirytowana – albo wypadało wszystko, albo nic… z czasem jednakowoż
owa zdolność została przeze mnie nabyta i spokojnie bez nerwów możemy wyrzucać
kości z piramidy bez zbędnych emocji i fuczeń zdesperowanej dziewuchy.
Po tym jak
rozłożymy planszę i ułożymy na niej w odpowiednich miejscach kafelki (kafelki
piramidy, typowania) najmłodszy gracz powinien umieścić nasze wspaniałe
wielbłądy na miejscach startowych. Z piramidy powinny zostać wyrzucone
wszystkie kości i odpowiednie zwierzaki zostaną ustawione na odpowiednich
miejscach – osobno lub jedno na drugim, tak aby stworzyć wieżę wielbłądów.
Każdy z graczy otrzymuje na sam początek trzy funty egipskie, talię swojego
bohatera (pięć kart typowania) oraz żeton oazy/fatamorgany. W swojej turze
możemy wykonać jedną z następujących rzeczy – typować wielbłąda, który będzie
pierwszy na koniec etapu, typować wielbłąda wygranego lub przegranego na koniec
gry, ułożyć swój żeton oazy na torze oraz… poruszyć się garbatym stworzonkiem!
Typowanie
wielbłąda (na koniec etapu) jest bardzo prostą czynnością – bierzemy
odpowiadający kolor wielbłąda z kafelków typowania – dobrze to robić zawczasu,
tak aby zarobić jak najwięcej funtów. Ja do cierpliwych osób nie należę, więc
bardzo często obstawiam stworzenie, które później okazuje się drugie lub
trzecie – pal licho jeśli drugie, ponieważ wciąż dostaje się za to 1 FE, ale
już za trzecie lub gorsze miejsce musimy uiścić opłatę w wysokości 1 FE. Możemy
również obstawić garbacza, który według nas wygra lub przegra wyścig –
kładziemy jedną z naszych kart na odpowiednim polu na planszy. Żeton
oazy/fatamorgany, który został wcześniej odpowiednio ustawiony, może nam
przynosić same korzyści! Przyśpieszając kolumnę wielbłądów lub ją spowalniając
zarabiamy 1FE. Być może wydaje się, że to nie dużo, ale na turę możemy sporo
zarobić – wiadomo, nie każdy wielbłąd nadepnie akurat na nasze pole, ale wciąż
jesteśmy te kilka FE do przodu. No i ostatnia rzecz – poruszanie się kolorowymi
zwierzątkami.
Kiedy decydujemy się ów czynność wykonać, dobieramy kafelek
piramidy i wyrzucamy jedną kość ze stożka – poruszamy wielbłądem o tyle pól, ile
wyniósł nasz rzut na kości – ciekawym zjawiskiem jest tworzenie się wieży ów
stworzeń, które wskakują na siebie i niosą się wzajemnie ku linii mety – jeśli
nasza piramida jest pusta następuje koniec etapu, podliczenie dochodów i start
i przystąpienie do kolejnej tury. Kiedy którykolwiek wielbłąd przekroczy linię
start/meta, wyścig się kończy, my liczymy nasze dochody i zakłady – najbogatszy
hazardzista wygrywa!
Zapytam więc
raz jeszcze… Jak u Was z obstawianiem? Obstawiam mecz Polska-Portugalia na
2:1 – ach i znowu nie o tym co trzeba – obstawianie wielbłądów jest o tyle
ciekawym zajęciem i bardzo fajną rozrywką, że wracanie do niej sprawia po
prostu dużo frajdy! Gra jest losowa, więc jeśli nie lubisz tego typu produktów,
to obawiam się, że nie do końca Ci to podejdzie. Jednakże, czy typując wyniki
różnego rodzaju, jesteśmy w stanie sobie cokolwiek zaplanować? Masz Ci los, no
nie bardzo. Skaluje się całkiem fajnie, choć nie grałabym w to w więcej osób
niż 5-6. Wykonanie jest dobre, a sama piramida jest całkiem ciekawym gadżetem
(o ile się nie rozwala na wszystkie strony i dana osoba potrafi z niej
korzystać). Co do interakcji i złożoności – stoją one na niskim poziomie.
Zasady są banalne, myślę że dzieciom sprawiłoby to wiele zabawy i dostarczyłoby
wiele rozrywki! Ja – duże dziecko, bardzo lubię do tego produktu wracać i
chętnie rozkładam planszę na stole.
PLUSY:
-
regrywalność
- prostota
- klimat
- wykonanie
- instrukcja
MINUSY:
- piramida
(chyba, że potrafisz z niej korzystać ;) ) – Bardzo fajna sprawa, choć w
pierwszych rozgrywkach została zwyzywana i ogólnie rzecz ujmując i używając
młodzieżowego slangu rzekłabym, iż ogromna fala hejtu została wylana na ów
biedny, mały, nikomu i niczemu nic niewinny stożek
- losowość –
duża losowość, ciężko sobie cokolwiek zaplanować >
Reasumując,
uważam że Przebiegłe Wielbłądy powinny
zdobić każdą planszową bibliotekę – punktów w muffinowej skali zarobiło 3/5 –
jest to gra dobra, która jest fajnym przerywnikiem, odskocznią i zaraża
ciekawym klimatem hazardu…. Tak… To który wygra? Ja mówię pomarańczowy!
Dziękuję
GameKeeper Rzeszów za użyczenie gry do recenzji.
Wolisz posłuchać o grze? Zapraszamy:
Autor: Karolina Krukierek