

Wiedźmiński Gwint okazał się
strzałem w dziesiątkę. Gracze zamiast popychać fabułę gry do przodu często
spędzali długie godziny tylko i wyłącznie grając w Gwinta. Twórcy dostrzegli
więc potencjał i postanowili go wykorzystać. W pudełkowych wydaniach
fabularnych dodatków „Serce z Kamienia” oraz „Krew i Wino” do kodu
umożliwiającego pobranie DLC, CD Projekt dorzucił pudełka zawierające dwie talie
kart do Gwinta oraz żetony. Gracze, którzy nabyli obydwa dodatki posiadają zatem
cztery talie i komplet żetonów więc mogą grać również analogowo. Po ogłoszeniu,
że Wiedźmin 3: Dziki Gon (wraz z dwoma DLC) jest ostatnią grą o przygodach
Geralta z Rivii gracze byli mocno zawiedzeni. Dla wielu z nich było to pierwsze
spotkanie ze światem wykreowanym przez Spakowskiego.

No dobrze, więc przechodzimy do
sedna, czyli jak się w to gra. Przyznam się, że moje pierwsze potyczki w Gwinta
wyglądały koszmarnie. Kompletnie nie rozumiałam zasad. Jednak po rozegraniu
kilku partii i zrozumieniu podstaw zaczęło robić się przyjemnie.
Do wyboru mamy pięć talii:
Królestwa Północy, Nilfgaard, Skelige, Potwory i Scoia’tael. Są to różne strony
konfliktu będącego tłem do książkowych perypetii Geralta i Ciri. Każda talia
posiada karty jednostek zbrojnych (piechota, łucznicy, jednostki dalekiego
zasięgu), karty zmieniające warunki na planszy do gry (np. zmiana pogody) oraz
karty specjalne i karty bohaterów.

Gra wymusza strategiczne
myślenie. Czasem warto spasować i przegrać pierwszą rundę, ale zachować o jedną
kartę więcej niż przeciwnik, by potem pokonać go przewagą kart (o ile mamy w
ręce dobre karty). W każdej talii przypisanej do danej strony konfliktu karty
jednostek posiadają unikalne zdolności których próżno szukać w innych taliach.
Jednostki Potworów rozmnażają się po wyrzuceniu karty o sile 2 w efekcie dając
zamiast dwóch aż dziesięć punktów, jednostki piechoty Królestw Północy potrafią
„zmotywować” piechotę wyłożoną na planszy podnosząc ich punktację itd. Trzeba
uważnie czytać opisy kart, wyłapywać dobry moment do zaskoczenia przeciwnika,
szukać okazji i unikać wyłożenia zbyt wielu kart w jednej rundzie (dysponujemy
dziesięcioma kartami na trzy rundy).

Gwint: Wiedźmińska Gra Karciana
obecnie dostępna jest tylko na komputery, za pośrednictwem platformy GOG.com. W
fazie beta-testów możemy zagrać online z innymi użytkownikami, wykonywać
zadania dla jednego gracza i co najważniejsze na bieżąco zgłaszać uwagi do
twórców celem poprawienia działania gry. Jak to w testach bywa zdarzają się
błędy jak np. niezliczony bonus, znikające karty, itp. Na szczęście coraz
rzadziej się pojawiają, a i sama wersja testowa jest na bieżąco uaktualniana.
Jedyny minus tej produkcji to mikropłatności i to już w fazie beta. Gracze mają
możliwość przyspieszenia ulepszania swojej talii poprzez kupowanie za realną
walutę składników wymaganych do stworzenia unikatowych kart. Na całe szczęście
gracze, którzy korzystają z tego systemu są „oznaczeni”, a system losowego
dobierania przeciwnika jest zoptymalizowany pod kątem naszej rangi i posiadanej
talii (choć zdarzyło mi się mając 4 rangę trafić na gracza z rangą 15 – to był
pogrom).
Warto pamiętać jednak, że mamy
możliwość zagrania w Gwinta analogowo. Karty do Gwinta kupimy bez problemu na
serwisach aukcyjnych: dwie talie kupimy za około 50 zł. Dla bardziej
wymagających graczy dostępne są również plansze (tło z cyfrowej wersji gry): od
kartonowych za 45 zł po drewniane z przegrodami na karty za 200 zł. Analogowe
granie wymusza na nas dodatkowy wysiłek umysłowy. Musimy sami zliczać punkty,
bonusy itp. Rozgrywka trwa dłużej i jest zdecydowanie ciekawsza. Karty
posiadają bardzo przyjemne dla oka ilustracje, czytelne opisy i są wykonane w
bardzo solidny sposób. Zdecydowanie polecam wersję papierową gry. Szczególnie
na długie zimowe wieczory…. Gdy zabraknie prądu.
Autor: Beti.