18 sie 2017

Jak dobrym specem jesteś? - recenzja gry Fuse

Do naszej kolekcji dołączyła kolejna gra kooperacyjna. Pierwszy raz się z nią zapoznaliśmy, gdy szykowaliśmy się do tłumaczenia zasad na Pionku, a nasza pierwsza rozgrywka była „na szybko”. Potem tłumacząc zasady kolejnym graczom, coraz bardziej zakochiwaliśmy się w tym tytule. Wydawnictwo 2 Pionki postanowiło wysłać nam tę grę do recenzji, więc po ograniu jej już dość dobrze, zdecydowaliśmy się napisać tę recenzję.

Fuse, bo o tej grze mowa, to kooperacyjna gra dla 1-5 osób, w której będziemy rozbrajać bomby. Do rozgrywki można, ale nie trzeba, pobrać aplikacje, w której w klimatyczny sposób jest odliczany czas, a dodatkowo możecie tam zapisywać swoje wyniki. W samym pudełku znajdziecie: 54 karty bomby, 11 kart detonatorów, 25 specjalnych kostek (w 5 kolorach), płócienny woreczek i instrukcję. Jak dla nas to pudło zdecydowanie za duże jak na ilość elementów.

Jeżeli chodzi o wykonanie gry to stoi na wysokim poziomie (w końcu to 2 Pionki). Karty bomb są jasne, nie trzeba się długo przyglądać czego potrzebujemy do jej rozbrojenia, instrukcja jest całkiem prosta i klarowna. Jedynie możemy się przyczepić do wyżej wspomnianego pudełka jak i do jednych kostek – konkretnie do zielonych, ponieważ czarna cyferka na nich jest słabiej widoczna niż pozostałe. Do innych elementów nie mamy żadnych zastrzeżeń – wszystko jest zrozumiałe i klimatyczne.

Gra trwa dokładnie 10 minut. W zależności od ilości graczy i stopnia trudności, który sobie wybierzemy, ilość bomb do rozbrojenia będzie się różnić. Po otrzymaniu dwóch kart i wyłożeniu pięciu na środku stołu, do talii zostają wtasowane detonatory. Po tak rozłożonej grze możemy przejść do rozgrywki. Startujemy stoper i gracz, który trzyma woreczek losuje tyle kości ilu jest graczy i rzuca nimi. Każdy może zabrać tylko jedną kość i musi ona pasować do symboli/koloru/równania/itp. Które leży przed nami. Jeżeli jakaś kość nie zostanie wybrana to ponosimy karę – przerzucamy ją i każdy odrzuca kość w danym kolorze lub z daną cyfrą. Jeżeli rozbroimy bombę, to odkładamy ją szybko na bok, a w jej miejsce pobieramy jedną z pięciu kart leżących na stole. Zaś w jej miejsce odkrywamy kolejną. Jeżeli odkryjemy kartę detonatora to odrzucamy kości na  tej samej zasadzie co przy przerzucie, a następnie odkrywamy kolejną kartę. Gra kończy się po 10 minutach. Warunkiem zwycięstwa jest rozbrojenie tylu bomb, żeby maksymalnie zostały te przed nami (nie może nic zostać na środku stołu, ani w talii).

We Fuse spotkamy wiele różnych rodzaju bomb. Przyjdzie nam układać równania, dobierać kostki kolorami, cyframi, układać z kości wieże, a nawet układać piramidę. Karty bomb są zróżnicowane pod kątem trudności, ale za te cięższe dostaniemy więcej punktów (i satysfakcji) na koniec gry. Czasami zdarza się, że sami się zablokujemy i potrzebujemy dwukrotnie niebieskiej dwójki, co bywa często niewykonalne.

Fuse jest grą, która bywa wredną. Jak już jesteśmy blisko rozbrojenia to nagle wypada detonator i musimy odrzucić kostkę, na którą długo polowaliśmy. Bywa też tak, że zbyt długo trwają dyskusję komu bardziej się dana kostka przyda, przez co tracimy, jakże ważny w tej grze, czas. Zdarzało się też, że gdy już byliśmy naprawdę blisko rozbrojenia ostatnich bomb ze stołu to zaczął wyć alarm.

Co nam się w Fuse spodobało? Zdecydowanie fakt, że ciężko tutaj znaleźć tak zwany „efekt lidera” czyli, że jedna osoba będzie pracować za innych, a pozostali mają wykonywać jej polecenia. Brak ten jest spowodowany tym, że każdy chce rozbroić jak najszybciej to co ma przed sobą, a dodatkowo nie mamy wpływu na to jakiego koloru kostki wylosujemy i co na nich wypadnie.

Czy Fuse jest grą losową? Otóż tak, zdecydowanie, ale to właśnie na tej losowości się ona opiera. Jedyne co może irytować to początkowe tworzenie talii. Zdarza się, że w talii będą miały dużą przewagę bomby trudniejsze do zrobienia, przez co czujemy irytacje w trakcie rozgrywki, a innymi razy gra jest tak prosta, że zostaje jeszcze minuta, dwie zapasu. Mógłby być jakiś dodatkowy system tworzenia talii, aby każdy rozgrywka była bardziej zaawansowana.

W wariancie dwuosobowym losujemy 4 kostki i możemy wziąć pod dwie. Gra wydaje się być wtedy łatwiejsza, bo szybciej zapada decyzja co kto bierze, ale jednocześnie często bywa tak, że ciężej dopasować kostki do plansz (mamy tylko 4 plansze, a przy rzucie w składzie 4 osobowym dopasowujemy 4 kostki do 8 plansz). Nie można powiedzieć, że gra się nie spodoba w tym wariancie, bo jest emocjonująca, ale bywa trudniejsze i bardziej frustrującą.

W pozostałych wariantach Fuse sprawdza się również bardzo dobrze i nie odczuliśmy, żeby się nie skalowała. Im więcej graczy tym więcej bomb do rozbrojenia, ale i więcej możliwości dopasowania kości. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Czy wygraliśmy? Owszem, kilkukrotnie, ale na niższych poziomach, a już niebawem będziemy starali się rozbrajać w trudniejszych wariantach.

Grę Fuse polecamy zdecydowanie wszystkim, którzy lubią gry kooperacyjne. Bez odpowiedniego porozumienia nie ma szansy na zwycięstwo. Dodatkowo jest to gra szybka, jej rozłożenie trwa jakieś 2 minuty ze wszystkim, a do tego 10 minut rozgrywki. Fuse to zdecydowanie wybuchowa gra i polecamy Wam się trochę przy niej rozerwać!


I.
Klimat
5/6
II.
Złożoność
5/6
III.
Oprawa graficzna
5/6
IV.
Wykonanie elementów
6/6
V.
Grywalność na 2 graczy
5,5/6
VI.
Grywalność na więcej osób
5,5/6

Ocena Końcowa: 5,33


Nazwa: Fuse

Wydawca: 2 Pionki

Rok: 2017

Sugerowana cena: 89,95 zł

Za przekazanie gry do recenzji dziękuję wydawnictwu 2 Pionki:
http://www.2pionki.pl/
Share:

Ścisła współpraca

My na Facebooku

Labels

Blog Archive