Zabrzańskie studio Artifex Mundi
rozpieszcza swoich fanów. Ilość gier dedykowanych miłośnikom HOPA wzrasta,
tworzone są porty starszych tytułów na konsole nowej generacji a nowości podnoszą
poprzeczkę coraz wyżej.
W moje ręce trafiła tym razem gra
Grim Legends 2: Song of the Dark Swan (Mroczne Legendy 2: Czarny Łabędź. Już
sam tytuł można analizować. Słowo „Grim” oznacza coś strasznego, niepokojącego,
mrocznego jednakże podtytuł „Song of the Dark Swan” mnie od razu skojarzył się
z baśnią Braci Grimm „Sześć łabędzi”. Tytuł gry, zatem można rozumieć dwojako.
Ale do rzeczy. Jak się okazuje gra zabrzańskiego studia faktycznie jest luźną
adaptacją baśni napisanej przez niemieckich braci.
Nasza bohaterka trafia na zamek
nazywany Orlą Stanicą. Król prosi
nas o znalezienie przyczyn tajemniczej choroby, na jaką zapadła młoda królowa.
Tuż po naszym przybyciu jednak zostaje porwany malutki książę a królowa zostaje
oskarżona o uprawianie czarnej magii. Używanie czarów zostało dawno zakazane w
królestwie a ich używanie karane jest śmiercią na stosie. Nasz spryt jednak
pozwala nam szybko odkryć, że królowa skrywa sekret i to on jest przyczyną
całego zamieszania. Odkrywamy pałacowe intrygi a z każdym krokiem opowieść
staje się coraz bardziej mroczna i tajemnicza. By pomóc królowej, uratować
księcia i ocalić królestwo musimy podążyć za wskazówkami wprost do zniszczonego
Królestwa Łabędzi.
Cała historia jest niezwykle wciągająca. Bardzo dobrze
prowadzony wątek fabularny pchamy do przodu rozwiązując kolejne zagadki,
łamigłówki i szukając ukrytych obiektów. Przez 33 plansze przechodzimy
rozwiązując 23 bardzo wymagające łamigłówki oraz wyszukując obiektów na 12
planszach.
Jako względnie wprawny gracz wybrałam poziom zaawansowany i
przyznam, że żadna z produkcji Artifexu tak mi nie smakowała jak Grim Legends
2: Song of the Dark Swan. Wielokrotnie już byłam bliska wciśnięcia przycisku „pomiń”,
ponieważ siedziałam nad łamigłówką ponad 10 minut i nie potrafiłam znaleźć
sposobu na jej rozwiązanie. Ukryte obiekty na planszach były momentami tak
nieoczywiste, że tylko korzystanie z „sugestii” było w stanie mi pomóc. Jednak
radość z samodzielnie pokonanego poziomu dawała tak dużą satysfakcję, że aż
chciało się dalej grać.
Naprawdę wymagający tytuł. Kiedy już ukończyłam główną
historię okazało się, że mam jeszcze dodatkowy rozdział, który opowiada
historię Leśnych Ludków, których wioska jest regularnie nawiedzana przez smoka.
Leśny Ludek towarzyszył nam w głównej historii a ponieważ był przesympatyczną
istotą nie dziwię się, że to właśnie o nim opowiada rozdział dodatkowy.
Całość jest oczywiście wykonana na najwyższym poziomie, do
czego zresztą Artifex Mundi już nas przyzwyczaiło. Jak zwykle ręcznie malowane
tła robią wspaniałe wrażenie, ilość detali zachwyca a wszystko to dopełnione
delikatną muzyką komponuje się w małe arcydzieło.
Czy mogłabym o grze napisać coś negatywnego? Nie tym razem.
Nie było w niej ani jednego elementu, który spowodowałby u mnie obniżenie oceny
gry. Sterowanie na padzie jest niezwykle intuicyjne i precyzyjne, co jest
niezwykle istotne w przypadku gier typu point and click. W poprzednich tytułach
zdarzały się lekkie niedopracowania, ale nie tu. Widać, że Artifex Mundi uczy
się na błędach bardzo szybko.
Po raz pierwszy Grim Legends 2: Song of
the Dark Swan pojawiło się na platformie Steam 26 września 2016 roku. W tym
roku zabrzańskie studio przeniosło grę na konsole dodając dodatkowy rozdział
oraz system osiągnięć. Całość, jako Edycja Kolekcjonerska ukazała się 29
sierpnia 2017 roku i w chwili obecnej na PlayStation Store kosztuje 42 złote.
Cena jak najbardziej dopasowana do tytułu. Czas gry ciężko mi wyliczyć, ale tym
razem pokuszę się o stwierdzenie, że na trudnym poziomie grałam w sumie ok. 6
godzin licząc razem z dodatkowym rozdziałem.
Za grę dziękujemy Artifex Mundi: