Po przygodzie z pierwszą częścią
Eventide nie mogłam się doczekać, aż zasiądę do dwójki. Słowiański klimat,
znane postacie z legend w grze HOPA bardzo przypadły mi do gustu. Czy i tym
razem studio The House of Fables stanęło na wysokości zadania?
Odpowiem na to pytanie na końcu.
Studio Artifex Mundi, które jest wydawcą gry przyzwyczaiło nas już do tego, że
gry są wysmakowane, dość trudne a fabuła, choć przewidywalna to jednak
wciągająca. Tutaj początek gry mamy podobny jak w poprzedniej części. Tym razem
jednak porwana zostaje nasza siostrzenica. My oczywiście ponownie wcielamy się
w znaną botaniczkę Mary. Ruszamy, więc na ratunek po drodze odkrywając kolejne
tajemnice.
Okazuje się, że naszą
siostrzenicę porwał Twardowski a pomagał mu w tym… Janosik. Twardowski odkrył,
bowiem sposób jak za pomocą magicznego lustra przywoływać dusze zmarłych. Nasza
siostrzenica, która jak się okazuje jest łudząco podobna do zmarłej żony
Twardowskiego, ma stać się ofiarą, dzięki której Twardowski sprowadzi duszę
żony do świata żywych. Cała wioska korzysta z usług Twardowskiego by
kontaktować się ze swoimi bliskimi. Rozwiązując kolejne zagadki typu „ukryte
obiekty” odkrywamy motywy Janosika, który dzięki nam przestaje pomagać Twardowskiemu,
a ostatecznie znajdujemy sposób na pokonanie Twardowskiego i zapewnienie duszom
spokoju.
Poziom zagadek przyznam, że tym
razem nie był wymagający. Taśmowo rozwiązywałam jedną zagadkę za drugą na
poziomie eksperta. Nie było też żadnych zaskoczeń. Dla kogoś, kto już wprawiony
jest w grach HOPA, wszystkie zagadki będą znane.
Fabuła gry dość mocno mnie
zawiodła. Ja rozumiem, że gry HOPA są zazwyczaj przewidywalne, a nawiązywanie
do prawdziwych legend nie musi być dosłowne, ale Janosik, jako zwykły zagubiony
wieśniak? Nie tak Polacy postrzegają tę postać! Historia bardzo krótka i
przewidywalna. Co do postaci Twardowskiego, to tutaj zadanie domowe zostało
odrobione na piątkę. Bo owszem według legendy Twardowski przywołał za pomocą
swojego lustra duszę żony… ale nie swojej a króla Zygmunta Augusta. Zabrakło mi
też większej ilości nawiązań do słowiańskiej kultury. W pierwszej części były
one widoczne wszędzie. Tutaj liczyłam na podobne doznania.
Cała gra jest też bardzo krótka.
Dwie godziny na poziomie eksperta? Za mało, za krótko. Zdziwiłam się, gdy
zobaczyłam napisy końcowe. Tym razem też, zabrakło rozdziału dodatkowego, który
w wielu grach wydawanych przez zabrzańskie studio się pojawia i wydłuża
przyjemność.
Ale żeby nie było, że tylko
krytykuję czy narzekam. W poprzedniej części bardzo irytowało mnie kilkukrotne
wykorzystywanie plansz, które już przeszłam. Czasem trzeba było się mocno
wracać po jakiś przedmiot. Takie skakanie powodowało, że gubiłam wątek i po
chwili zapominałam, o czym jest opowiadana historia. Tutaj na szczęście twórcy
mi tego oszczędzili. Zdarzały się powroty do jednej, dwóch plansz wstecz, ale
zazwyczaj tylko raz i to w dodatku było poniekąd uzasadnione scenką fabularną.
Zaskoczył mnie też system wyboru wybieranych przez nas rozwiązań. Podobno gra
ma kilka zakończeń, ale to już musicie sprawdzić sami.
Oczywiście graficznie Eventide 2:
The Sorcerer’s Mirror prezentuje się świetnie. Ręczne malowane tła jak zwykle
robią wrażenie a płynne animacje są bardzo dobrze dopracowane. Muzycznie szału
nie ma, ale ścieżka dźwiękowa jest dobrze wkomponowana w grę, przez co czasem
nawet jej nie zauważamy.
Ciężko mi polecić Eventide 2: The
Sorcerer’s Mirror, bo ja mam duży niedosyt. Jeżeli ktoś jeszcze nie miał
styczności z tego typu grami to na pierwszy raz jest idealna. Łatwa i krótka,
niemęcząca i fabularnie poprawna. Ale dla wytrawnego gracza HOPA ta gra będzie
mocno przeciętna, za krótka i za łatwa.
Mam nadzieję, że Eventide 3:
Legacy of Legends prezentuje dużo wyższy poziom.
W Eventide 2: The Sorcerer’s
Mirror grałam na PlayStation 4, gra jest dostępna na konsole od 24 września. W
storze Sony kosztuje 42 złote a na platformie Steam za 7,99 €.