Ten październikowy weekend był
dla nas dość intensywny. W sobotę byliśmy w Warszawie na Planszówkach na
Narodowym (dla nas to pond 4 godzinna droga), a w niedziele pomagaliśmy w
Katowicach w Empiku. Jak się bawiliśmy na festiwalu w Warszawie? Sprawdźcie sami!
Z Katowic wyruszyliśmy przed 6
rano i droga przebiegła nam całkiem w porządku (staliśmy tylko chwilę w korku
przed samą Warszawą). Pod Stadion Narodowy dotarliśmy około 20 minut po 10,
więc darmowych miejsc parkingowych było sporo. Zajęliśmy miejsce i udaliśmy się
wprost do recepcji, po drodze zbierając ulotki informacyjne. Tam, dzięki Kubie
Polkowskiemu (którego nie trzeba nikomu przedstawiać) odebraliśmy swoje
akredytacje i wyruszyliśmy w podróż po Narodowym.
Najpierw zostaliśmy mile
przywitani w szatni. Wszystko bez kolejki i oczekiwania, a dochodziła powoli
11. Oddaliśmy kurtki i zostaliśmy zaatakowani przez wolontariuszy, którzy
biegali z Przewrotnymi Motylkami (Lucrum Games). Nie odmówiliśmy oczywiście
zagrania i dołączenia się do pobicia rekordu. W zamian dostaliśmy nalepkę.
Dobra, idziemy dalej.
W pierwszej kolejności udaliśmy
się na najwyższe piętro, gdzie na graczy czekali wystawcy. Z racji iż z wieloma
wydawcami jesteśmy w stałym kontakcie to po prostu poszliśmy się przywitać.
Zamieniliśmy parę słów z Tomkiem Międzikiem (Lucrum Games), przywitaliśmy się z
kilkoma osobami, które nas rozpoznały,
poszliśmy na chwilę do Portalu porozmawiać, a potem zaczęliśmy już typowe
zwiedzanie. Na niektórych stoiskach można było załapać się na ciekawe zniżki
jak np. na wspomnianym Portalu były tzw. Happy Hours i nam udało się kupić
Waleczne Piksele 1 i 2 za 34zł (najtaniej w Internecie są za 37zł za pierwszą
część). Z każdym wydawcą dało się zamienić parę słów, czasami coś utargować,
ale przede wszystkim wszyscy chętnie opowiadali o swoich grach.
Na najwyższym piętrzę znajdowały
się też sale, w których działo się naprawdę wiele. W kilku salach prezentowane
były nowości wielu wydawnictw, w innych grało przede wszystkim dzieci, a w
jeszcze innych można było pograć w prototypy i premiery lub porozmawiać z
ludźmi z wielu stowarzyszeń. Nie
odłącznym elementem takich imprez są turnieje. Tutaj było ich naprawdę sporo.
Mogliśmy zagrać w turniejach: Star Realms i Kingdomino od Games Factory,
BrainBoxy (Albi), Luxtorpeda i Trexo (Egmont), Ice Cool, Kotobirynt, Cortex,
Dobble, Domek (Rebel), Na sprzedaż, Diamenty (Portal), Imionki, Cukierki
(Granna), Activity (Piatnik), Szybkie Słówka (Tactic Games), Legends of the
labyrinth (Let’s Play) i Monopoly Gamer (Hasbro). Sami widzicie, że każdy mógł
zagrać i przede wszystkim wygrać ciekawe gry.
Piętro niżej czekał na wszystkim
duży Games Room. Dużo stolików, dwie oddzielne wypożyczalnie, zaopatrzone w
setki różnych tytułów. Wolontariusze chętnie pomagali wybrać tytuł, więc wszystko
w miarę fajnie działało. Czasami trzeba było poczekać w kolejce, ponieważ wszystkie stoły były
zajęte, ale wolontariusze starali się ludziom umilać czas postoju poprzez
granie z nimi w wspomniane wcześniej Przewrotne Motylki.
Gdy przyszła pora na obiad
udaliśmy się do lokalu koło recepcji i byliśmy mega zdziwieni. Dostaliśmy duży
talerz z dużą porcją dania, a zapłaciliśmy stosunkowo mało. Pełni energii
wyruszyliśmy dalej. Poszliśmy sprawdzić jak się ma kolejka do wejścia. Stało
tam trochę osób, ale i tutaj znów pojawili się wolontariusze i rozgrywano
partie w Inspektora Tusza.
Po godzinie 18 zaczęliśmy się
zbierać, bo była najwyższa pora wrócić do domu. Jak nam się podobało? Otóż jak
dla nas wszystko (a przynajmniej większość) było zorganizowane w bardzo dobry i
profesjonalny sposób. Czuliśmy się miło, przyjemnie, a siadanie do grania z
ludźmi, których się widziało pierwszy raz na oczy skutkowało jednym – poznaniem
nowych, wspaniałych graczy.
To że nie udzielamy się zbytnio
na grupach czy forach to nie znaczy, że ich nie czytamy. Wielu ludzi zarzuca
organizatorom, że kolejki były nie do zniesienia. Że tak nie powinno być, bo
jak to tyle stać. Na odpowiedź organizatorów nie trzeba było długo czekać i
była ona dość oczywista – limit miejsc na Stadionie, który określony jest przez
zasady bezpieczeństwa. Ja ze swojej strony, jako mieszkańca Katowic (no dobra,
od roku Chorzowa), mogę powiedzieć jedno – zapraszam na IEM. Co roku widzę jak
ludzie stoją w kilkugodzinnych kolejkach i nikt nie marudzi, nawet stojąc od 2
w nocy. I też nie mają pewności, że i za ile, wejdą. Kolejki były, są i będą i
trzeba się z tym liczyć, że wybierając się na tak dużą i znaną imprezę będzie
trzeba postać w kolejce. Ja rozumiem, że dzieci i ciężko z nimi wytrzymać, ale
w takim przypadku warto przyjść rano. Do godziny 12 trzeba było poczekać około
10 minut w kolejce.
Nie chce nikogo bronić, ale
uważam, że organizacja stała na najwyższym poziomie. Wszystko ze sobą
współgrało, my czuliśmy się bardzo dobrze na Narodowym. Rozmawialiśmy z wieloma
osobami, także z tymi, którzy stali w kolejce, i wszyscy byli zgodni – cieszyli
się, że tu przyszli i że pograli w gry. Nie przeszkadzało im stanie w
kolejkach, ale to, że nasz naród jest pretensjonalny to już przekonaliśmy się
nie raz.