Jedno pomieszczenie. Jedna osoba.
Jeden kolor. I jedna choroba.
Indygo to produkcja polskiego
studia Pigmentum Game Studio wydana przez Fat Dog Games. Wcielamy się w postać
Tomasza Płonki -malarza, artysty, wykładowcy i uznanego pracownika uczelni.
Tomasz mieszka ze swoją partnerką Anną, ale ją poznajemy tylko i wyłącznie
poprzez listy, które wymieniamy z nią w trakcie gry. Tomasz bowiem jest ciężko
chory. Na prośbę Anny podejmuje próbę walki ze swoją chorobą, a od naszych
poczynań zależy czy Tomasz tę walkę wygra.
Depresja to ciężka choroba. Komuś
kto nigdy nie miał z nią styczności ciężko pojąć rozmiar beznadziei i pustki
jaki ogarnia chorego. Ta gra ma za zadanie przybliżyć nam ten trudny temat.
Tomasz siedzi zamknięty w jednym pokoju. Odcięty od świata i Anny, na którą nie
chce patrzeć, pogrąża się w swoim smutku. Naszym zadaniem w grze tak naprawdę
jest czytanie listów, pamiętnika oraz odpowiednie prowadzenie korespondencji z
Anną a później z naszym doktorem Jakubem Brollem. Od tego jakie odpowiedzi na
listy wybierzemy będzie zależała cała fabuła. To jest gra o życie lub śmierć
naszego bohatera.
Pigmentum Game Studio przemyca tu
elementy gry przygodowej. Pojawiają się proste i krótkie zagadki logiczne, ale
przy każdej mamy wybór. Poskładanie lustra lub poniechanie tej czynności wpływa
na fabułę. Nasze wybory zmieniają również wygląd pokoju Tomasza. Możemy zapalić
papierosa pomimo tego, że dawno z nałogiem się rozstaliśmy lub też wypić ukrytą
wódkę. Zadzwonić do znajomego z dawnych lat? A może posłuchać kasety
magnetofonowej z muzyką, którą przygotowała Anna na nasze ciężkie chwile. Każdy
nawet najdrobniejszy i z pozoru nic nieznaczący ruch ma swoje konsekwencje.
Gra ma kilka zakończeń. Ja
obejrzałam trzy i byłam już tak przybita klimatem, że odpuściłam dalsze
poszukiwania. A klimat w grze jest bardzo ciężki. Pomijam już bardzo smutne
listy i wpisy w naszym pamiętniku. Wszystko jest szare, a światem gry jest
tylko nasz pokój z dostępem do łazienki. Ciszę i nasze rozmyślania przerywa
czasem muzyka, która jest równie przytłaczająca co nasze otoczenie. Mnóstwo
detali, świetna dbałość o szczegóły i sprytnie poprowadzone zadania to jest coś
co sprawia, że prawie od razu po zakończeniu historii chcemy sprawdzić inny
wariant.
W przypadku każdej innej gry
napisałabym, że taka długość rozgrywki jak w Indygo jest karygodna i wręcz niedopuszczalna,
ale nie w tym przypadku. Całą historię poznamy w ok. 45 minut. I to według mnie
jest zaletą Indygo. Musimy pamiętać, że w grze wchodzimy do głowy człowieka
chorego na depresję, a to nie jest proste. W pewnym momencie zrobi wam się źle,
smutno i tak nieswojo. Gdyby rozgrywka była dłuższa nie wiem czy chciałabym
wracać i na nowo całość przechodzić by zobaczyć inne zakończenie. Każde kolejne
przejście jest też krótsze, ponieważ szybko zapamiętujemy co, gdzie leży i nie
tracimy czasu na poszukiwania oraz czytanie wpisów w pamiętniku, bo te
zmieniają się nieznacznie.
Twórcy zrobili też jeszcze jedną
świetną rzecz. W menu gry mamy zakładkę, w której nie tylko przeczytamy o
depresji i jej objawach, ale też znajdziemy odnośniki do stron, na których
możemy znaleźć pomoc.
Mam problem z oceną tej gry. Bo
czy Indygo tak właściwie jest grą? To raczej niezależna interaktywna historia z
elementami gry przygodowej. Mam w stosunku do niej mieszane uczucia. Jest to
dzieło kompletne, dopracowane i wciągające, ale ze względu na fabułę i
poruszany temat nie wzbudzające pozytywnych emocji.
Zdecydowanie nie polecam osobom,
które przechodzą w życiu trudniejszy okres, mają doła lub gorszy dzień. Ta gra
na pewno nie polepszy waszego samopoczucia.
Polecam natomiast wszystkim tym,
którzy chcieliby poznać czym jest depresja, jak przebiega i jakie może mieć
konsekwencje.
Pigmentum Game Studio stworzyło
perełkę, którą na Steam możecie nabyć za 5,99€. Ja po poznaniu Indygo wiem
jedno – warto kupić ten tytuł. Warto też czekać na kolejne produkcje tego
studia.
Beti