Zima w pełni, śnieg za oknem. Długie wieczory i ciepło kominka to idealny okres dla graczy. Tym razem porzuciłam konsolę i rozsiadłam się do produkcji Sunward Games i Artifex Mundi. Było to już drugie moje podejście do produkcji Endless Fables 2: The Frozen Path. Dlaczego? O tym na końcu tekstu.
Antropolog Pamela Cavendish, która trafia na wybrzeża Skandynawii, to znana nam z pierwszej odsłony Endless Path bohaterka. Tym razem musi odnaleźć doktora Petera Challengera na prośbę jego zrozpaczonej żony. Doktor Peter badał nordyckie bóstwa i związane z nimi mity. Niestety przepadł bez wieści, podążając śladem jednej z legend. Oczywiście nasza protagonistka wpada w wir wydarzeń, których akcję popychamy do przodu, rozwiązując kolejne zagadki i szukając ukrytych obiektów.
Jak to bywa w produkcji firmowanej przez Artifex Mundi, gra jest na wysokim poziomie zarówno graficznym, jak i dźwiękowym. Ręcznie malowane tła, plansze ze sprytnie ukrytymi obiektami i dość proste schematy łamigłówek to coś, co miłośnicy gatunku HOPA znają doskonale.
Tutaj to wszystko zostało ubrane w historię o Baldurze, Hodurze i Lokim. Interpretacja nordyckich legend jest jednak naprawdę luźna, choć mimo wszystko spójna i całkiem logiczna. Poprzez 40 lokacji inspirowanych nordyckim folklorem, rozwiązując 50 łamigłówek i plansz Hidden Objects, dojdziemy do dość przewidywalnego jak na ten gatunek finału.
A teraz wyjaśnienie, dlaczego robiłam dwa podejścia: niestety, ale tym razem w żaden sposób nie byłam w stanie wciągnąć się w świat gry. Nie potrafię podać przyczyny. Być może przejadł mi się oklepany schemat HOPA. W tym gatunku ciężko o coś, co byłoby innowacyjne, niespotykane i przyprawiające o wytrzeszcz oczu z wrażenia (Eventide 3 jest takim tytułem). Być może był to brak efektu „wow” lub chociażby węższego nawiązania do nordyckiej mitologii, którą bardzo lubię. Przy pierwszym podejściu do gry po godzinie miałam po prostu dosyć. Potem nie czułam potrzeby, by wracać do tej pozycji.
Czekam. Czekam na tytuł, który pomoże mi ponownie zakochać się w HOPA. Póki co, potrzebuję separacji. A wiem, że zarówno Sunward Games, jak i Artifex Mundi potrafią nawet w oklepanym schemacie gier HOPA sprawić, że opadnie mi szczęka. Ten tytuł jednak nie wywołał u mnie żadnych większych emocji. Natomiast jeżeli lubicie gry HOPA, macie wolne 4 godzinki i nie oczekujecie wielkich emocji, a po prostu macie ochotę spędzić czas miło i spokojnie, to grę jak najbardziej polecam. Osobiście mam mieszane odczucia co do tej pozycji. A może po prostu zrobiłam się wybredna i wcale nie mam racji. Wtedy koniecznie dajcie mi znać 😉
Gra miała premierę 16 Listopada 2017 i na Steam możecie ją wyhaczyć za 54 zł.
Za możliwość zagrania dziękuję Artifex Mundi.
Beti.