Dawno nie pisaliśmy dla Was o
żadnej grze od wydawnictwa Lacerta. Najwyższa pora to zmienić! W nasze ręce
trafiła gra Lutecja czyli licytacyjna
gra osadzona w czasie panowania Imperatora Augusta. Czy ta przyciągająca wzrok gra jest warta
uwagi?
Lutecja to licytacyjna gra dla 2-5 graczy w wieku powyżej 10 lat,
która dostarczy Wam zabawy na okołó 45-60 minut. Zawiera ona w sobie elementy
licytacji i blefu oraz mechanikiset
collection. W małym, kolorowym pudełku znajdziemy 34 karty Miejsca, 40 kart
postaci, 60 kart akcji, 5 żetonów miejsc, 5 żetonów postaci, 36 żetonów
sestercji o wartości 1, 10 sestercji o wartości 3, notatnik do punktacji oraz
instrukcję.
Wykonanie? Na wysokim poziomie,
zarówno jakościowo jak i graficznie. Karty posłużą nam na wiele partii, żetony
są również dobrej jakości. Karty przyciągają wzrok, są bardzo przyjemne dla oka
oraz są bardzo czytelne.
Zasady w grze Lutecja są proste. Na środku stołu
rozkładamy karty w dwóch rzędach – ich ilość zależy od liczby graczy – a nad
rzędami dajemy odpowiednie żetony postaci bądź miejsc. Gracze równocześnie
wykładają zakryte 2 karty, o które chcą powalczyć, a następnie odkrywają karty
– każdy zabiera tę, którą wylicytował. Zbieramy karty, które dają nam różne
surowce oraz takie, które za owe surowce będą nam punktować. Gramy do
skończenia się jednej talii, a następnie zgodnie ze zdobytymi kartami
podliczamy punkty, dodajemy punkty za monety i większości zasobów. Gracz z
największą liczbą punktów zostaje zwycięzcą.
Lutecja skaluje się całkiem dobrze dla 3 graczy wzwyż. W partiach
dwuosobowych, naszym zdaniem, wypada średnio. Im więcej graczy tym większa
rywalizacja oraz ciężej napsuć innym krwi. Jest to prosta karcianka w której
zbieramy karty (surowce), by potem za nie punktować, można wręcz powiedzieć, że
to takie proste karciane euro.
Nie będziemy ukrywać, że Lutecja jest dla nas tytułem niestety
tylko średnim. Spodziewaliśmy się czegoś ciekawszego, ale może to już po prostu
kwestia gustu – nas prostota tej gry nie przekonała do siebie. Lubimy gry, w
których da się poblefować, ale tutaj nas to niespecjalnie ruszyło.
Jeśli lubicie gry licytacyjne, to
możecie sprawdzić Lutecję i
przetestować ją na jakimś konwencie. Gra ma potencjał, jednak nas nie
przekonała. Jest to prosty tytuł, który pewnie znajdzie wielu zwolenników, więc
zachęcamy do spróbowania choć jednej partii.
Nazwa: Lutecja
Wydawca: Lacerta
Rok: 2018
Sugerowana cena: 65 zł
Za przekazanie gry do recenzji dziękuję wydawnictwu Lacerta:
Dziś na nasz Stertowy warsztat bierzemy aż
dwa pudełka. Jedno z nich, to druga część dobrze wszystkim znanych Potworów w Tokio – Potwory w Nowym Jorku.
Drugim, mniejszym pudełeczkiem jest świeżo wydane Doładowanie dla wersji Nowy
Jork. Z tej okazji wydawnictwo Egmont wysłało nam taki oto pakiet do
recenzji. Zatem postaramy się odpowiedzieć na pytanie: jak to wszystko się ma
do pierwszej części gry? W którą z nich warto zainwestować?
Potwory w Nowym Jorku to gra wydana
dwa lata temu przez wydawnictwo Egmont. Tytuł jest przeznaczony dla 2-6 graczy
w wieku 10+. W grze wcielamy się w bandę zmutowanych potworów, by przy ich
pomocy zniszczyć miasto zwane Wielkim Jabłkiem. Aby tego dokonać, będziemy
toczyć zacięte pojedynki między sobą i wojskiem, burzyć budowle oraz rozwijać
umiejętności. Bój będzie ciężki i niestety — zwycięży tylko jeden potwór.
W pudełku znajdziemy bardzo dużo elementów. Oprócz instrukcji i planszy, do
dyspozycji mamy 66 kart, mnóstwo tekturowych i plastikowych znaczników, 8
kości, figurki postaci z podstawkami i ich plansze. Wszystko elegancko mieści się
w dobrze zaprojektowanej wyprasce. Ilustracje są żywe i kolorowe. Dzieciaki
będą miały frajdę podczas gry, bo postacie takie jak Kapitan Ryba, czy smok Drakonis są narysowane kolorowo i bajkowo. Które
dziecko nie chciałoby zniszczyć Statuy Wolności, mając Titanica zaczepionego na
łańcuchu? Obrazki świetnie pobudzają wyobraźnię dzieci. Natomiast w Potwory w Nowym Jorku: Doładowanie mamy
kolejnego potworka do kolekcji.
Czym się różni wersja Nowy Jork od
wersji Tokio? Oj, mogłoby się
wydawać, że autorzy poszli na łatwiznę i zmieniając kontynent, dodali tylko
nowe potwory i karty. Ale to nieprawda.
Owszem, Potwory w Nowym Jorku bazują
na tej samej mechanice co poprzedniczka. Czyli na jednej wielkiej nawalance
między współgraczami tak długo, aż na
planszy zostanie jeden zwycięski potwór. Zacznijmy jednak od początku. Po przygotowaniu
pełnej rozgrywki, gracze kolejno będą wykonywali swoje tury. W ich trakcie
wykonujemy akcje w określonej kolejności. Po pierwsze – rzucamy kośćmi, a jeśli
ich wynik nas nie satysfakcjonuje, możemy je jeszcze dwa razy przerzucić. W
drugim kroku musimy rozpatrzyć nasz ostateczny wyniki z kości w dowolnej
kolejności. Dopiero w kroku trzecim, możemy zaplanować dalszą strategię i
poruszyć się naszym potworem. Po tym zostanie nam tylko kupno kart za zebraną
energię, a jeśli na tym etapie udało ci się zebrać 20 punktów zwycięstwa –
wygrywasz!
Gdzie tu zatem różnice? Pierwsze co się rzuca w oczy to większa plansza, a co
za tym idzie większe pole do popisu dla naszych potworów. Nie ograniczają się
one bowiem do bijatyki między sobą – w Nowym
Jorku faktycznie możemy niszczyć budynki! Za każdą zniszczoną budowlę
otrzymujemy odpowiednią nagrodę, ale za to wojsko będzie próbowało nas
spacyfikować. Burzenie budynków to ciekawy mechanizm, który pozwala jednorazowo
całkiem dobrze zapunktować, przy odpowiednim wykorzystaniu wyników z kości.
Kolejną nową rzeczą są symbole na kościach. Doszły ikonki potrzebne do
niszczenia budynków oraz oczka Sławy, których odpowiednia ilość pozwala na
otrzymanie specjalnych kart Super Gwiazd. Niestety są też ikonki, przez które nasz
potwór dostaje bęcki od wojska.
Tak więc sami widzicie, że mechanicznie w Potworach
w Nowym Jorku zmieniło się jednocześnie niewiele, jak i bardzo dużo. Jest
to nadal kolorowa gra kościana, w której łut szczęścia decyduje o tym, jak obrócą
się nasze kości. Z drugiej strony, w tej wersji dodano tak wiele możliwych
decyzji, że Potwory, z prostej gry
dla dzieci, stały się lekko strategiczną rozgrywką dla trochę bardziej
doświadczonych graczy.
Wyborów mamy tutaj wiele. Możemy zdecydować, że chcemy atakować tylko budynki
lub tylko pozostałe potwory. Kalkulujemy, czy bardziej opłaca się inwestować w
zwykłe karty, czy może w karty Ewolucji. Jednocześnie próbujemy dopiec naszym
rywalom – pamiętając o tym, że wojsko paraduje po mieście, możemy ich nieźle
załatwić. W zależności od wyniku rzutów, wojsko atakuje bowiem odpowiednio w
jednej dzielnicy bądź w całym Nowym Jorku.
Grę Potwory w Nowym Jorku wraz z Doładowaniem polecamy bardziej niż jej
pierwszą część dziejącą się w Tokio. Nie ujmując oczywiście poprzedniczce, bo
tamta gra jest również świetna i można w nią grać wiele razy. Jednak jeśli
podobała wam się część pierwsza, to proponujemy spróbować zagrać w "dwójkę". Osobom, które nie grały w
żadną z tych gier, polecamy się chwilkę zastanowić i zdecydować samemu, czy
wolą wersję łatwiejszą, czy lekko trudniejszą.
Potwory w Nowym Jorku to tytuł z
jeszcze większą dawką negatywnej interakcji. Zwiększona ilości dostępnych
wyborów przekłada się na faktyczne zwycięstwo przez dominację w punktach, a nie
zdrowiu potwora. Polecamy lekko zaawansowanym graczom. Najlepiej w pełnym
składzie, bo zabawy i rywalizacji jest w grze co niemiara!
4/6
Nazwa: Potwory w Nowym Jorku oraz Potwory w NJ: Doładowanie Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2016/2018
Sugerowana cena: 125zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za przesłanie egzemplarza recenzenckiego
Zgodnie
z prawem dziedziczenia, cały dobrobyt powinien w spadku przypaść najstarszemu
synowi zmarłego króla. Co, jednak gdy ostatnią wolą zamożnego władcy było, aby
został pochowany w Królewskiej Krypcie wraz z całym swym majątkiem? Ot robi się
zagwozdka. Dziedziczący syn stara się odzyskać skarby, a wydawnictwo All In Games wydaje grę na ten temat.
Gra Crypt wydawnictwa All In Games to szybka gra kościano-karciana, w
której musicie spróbować wedrzeć się do Krypty ojca, aby odzyskać cenny spadek.
Przeznaczona jest dla 1-4 graczy w wieku 14+, a rozgrywka nie powinna zająć
dłużej niż 20 minut. Wysyłając swoje najwierniejsze sługi, włamujecie się do
Krypty w celu odebrania tego, co należy do was.
Crypt
to mała i szybka gra, którą można rozłożyć i zagrać w każdym miejscu. Choć
tematycznie jest smutna, bo traktuje trochę o śmierci króla i o wykradaniu
skarbów z grobowca, to nadrabia mechaniką i ilustracjami. Te są stonowane, ale
bardzo ładne. Karty są wytrzymałe i czytelne. Nie powinno być problemów ze
zrozumieniem zastosowanego na nich oznakowania. W pudełku znajdziemy 60 kart,
12 kości oraz instrukcję. Ciekawostką jest to, że w trakcie rozgrywki
wykorzystujemy wieczko z gry. Przetrzymujemy tam kostki, które reprezentują
nasze sługi. Więcej o tym w dalszej części tekstu. Wykonanie stoi na wysokim
poziomie. Można by się jedynie przyczepić o brak woreczków strunowych, aby
kostki i karty nie leżały luzem w zamkniętym pudełku.
Rozgrywka w Crypt dzieli się na kilka faz.
Przygotowanie gry polega na usunięciu odpowiedniej liczby kart z głównej talii
zgodnie z liczbą graczy, wyłożeniu 6 kart kolekcjonerów, dobraniu swojej
postaci i pomocników, oraz wręczenia Karty Pochodni pierwszemu graczowi i Karty
Mroku ostatniemu. Podczas całej tury mamy do zrobienia kilka rzeczy. Najpierw
trzeba odsłonić pulę Kart Skarbów, które będą do zdobycia w danej rundzie.
Następnie każdy z graczy kolejno kładzie swoje sługi na wybranej przez siebie
karcie, bądź odzyskuje wcześniej wykorzystane Kości Sług. Trzeba pamiętać, że
Kości Sług kładziemy na karcie z wybraną już wartością oczek. Jeśli przeciwnik
również wyrazi chęć zdobycia tego samego skarbu, to musi on wyłożyć kostki o
większej wartości na oczkach. W takiej sytuacji kości przeciwnika wracają do
niego na rękę. Gdy wszyscy gracze zadeklarowali się i wyłożyli swoich
pomocników, to zbierają oni zdobyte skarby do swojej kolekcji, a następnie
sprawdzają, czy słudzy nie są wyczerpani. W tym celu muszą rzucić Kością Sługi
i jeśli wypadnie wartość niższa niż wcześniej deklarowana, to sługa staje się
Wycieńczony — odrzucany jest do pudełka. Gra toczy się do momentu, gdy skończą
się dostępne karty w Krypcie Króla. Wygrywa gracz, którego skarby będą
najbardziej wartościowe na końcu gry.
Szybkie, proste i przyjemne. Rozgrywka w Crypt osobom doświadczonym powinna
zajmować około 15-20 minut. Jest to świetny przykład fillera, który spełnia
swoją funkcję stuprocentowo! Nie wysilimy się zbyt mocno, główkując, ale
jednocześnie nie jest zbyt prosto, bo trzeba dobrze się zastanawiać z rundy na
rundę, które skarby chcemy upolować. Warto dodać, że do tego wszystkiego
dochodzą jeszcze Karty Kolekcjonerów. Wykłada się je na początku gry i
determinują one cele długoterminowe oraz mają zastosowanie w trakcie rozgrywki.
Na przykład używając dwóch konkretnych Kart Skarbów, możemy w każdej chwili
odzyskać Kość Sługi.
Zasady są do wytłumaczenia w kilka minut i tak jak już wspominaliśmy, jest to
zarówno dobry filler, jak i idealny tytuł, aby zachęcić kogoś do eksploracji
świata nowoczesnych gier planszowych. Dzięki temu, że to my sami wybieramy
wartość na kościach, deklarując chęć zdobycia skarbów, minimalizuje się
losowość. Trochę szkoda, że nie dodano więcej Kart Kolekcjonerów. W pudełku
jest ich sześć — dwustronnych, ale spokojnie mogłoby ich być więcej. Po
kilkunastu rozgrywkach można odczuć ich powtarzalność.
Crypt
polecamy wszystkim, którzy lubią szybkie tytuły z odrobiną negatywnej
interakcji. Odrobina planowania, odrobina szczęścia i ta nutka niepewności, czy
przeciwnik nie wypędzi nas z Krypty, żeby zdobyć upatrzony skarb. Tak w wielkim
skrócie przedstawia się Crypt wydawnictwa All In Games. Wypróbujcie sami!
5/6
Nazwa: Crypt Wydawnictwo: All In Games Sugerowana cena: 40zł
Rok wydania: 2018
Dziękujemy wydawnictwu All In Games za przesłanie egzemplarza recenzenckiego
Tegoroczna jesień przyniosła nam
dwie innowacyjne gry, w których wcielamy się w śledczych. Pierwszą z nich jest Detektyw: kryminalna gra planszowaod
Portal Games. Druga to opisywane właśnie Kroniki
Zbrodni od Foxgames. Pierwsza z nich jest dla nas grą fenomenalną – czy
i druga daje radę? Zapraszamy do lektury recenzji (bez spoilerów).
Kroniki Zbrodni to detektywistyczna gra planszowa, wydana na naszym
rynku przez Foxgames. Teoretycznie gra jest przeznaczona dla 2 do 4 graczy,
choć nic nie stoi na przeszkodzie by grać w większym gronie. Czas gry to około
60 - 90 minut, w zależności od sprawy. Wiek? Niby 12+, ale trzeba mieć na uwadze,
że pojawiają się ciała, krew, czy broń, więc to już zależy od sprawy, którą
przyjdzie Wam rozwikłać.
Na początku musimy wspomnieć, że
jest to gra, która mocno wykorzystuje aplikację mobilną. Lub wręcz przeciwnie –
jest to aplikacja mobilna, która mocno korzysta z gry planszowej. Aplikacja
jest oczywiście darmowa, dostępna zarówno na iOS jak i Androidzie. W pudełku z
grą znajdziecie: planszę na dowody rzeczowe, 17 kart lokacji, 4 karty
ekspertów, 55 kart postaci, 52 karty kategorii dowodów i obiektów specjalnych.
Wykonanie? Bardzo dobre! Wszystko w plastikowej wyprasce ma swoje miejsce, a
dodatkowa „pokrywka” na karty pozwala zachować porządek w pudełku.
Kroniki Zbrodni mają stosunkowo proste zasady, sama instrukcja to
jedynie cztery strony, które opisują podstawowe zasady rozgrywki łącznie z
przykładami. Dodatkowo, po zainstalowaniu aplikacji będziecie mieli do
rozegrania samouczek, który krok po kroku przedstawi Wam jak działa aplikacja i
jak macie grać w kolejne sprawy. Gra opiera się na skanowaniu odpowiednich
kodów QR. Każda lokacja, postać, narzędzia, dowody i tym podobne mają swoje
kody QR, które musimy w odpowiednich momentach skanować. Na przykład gdy jesteśmy
w lokacji, w której znajduje się dana postać i zeskanujemy jej kod, to
wejdziemy w interakcję z daną osobą. Następnie chcąc zadać pytanie, skanujemy
inną postać, miejsce czy dowód zbrodni.
Mamy również do dyspozycji pomocników –
analityków i specjalistów, którzy będą nam pomagać w sprawach. Jeśli ktoś
zainwestuje w tę grę więcej i dokupi dedykowane okulary VR, to oględziny
miejsca zbrodni będą jeszcze bardziej realne. Gdy zdecydujemy, że już wszystko
wiemy, przechodzimy do zakończenia sprawy, w którym musimy odpowiedzieć na
pytania… przez skanowanie odpowiednich kart. Poza prawidłowymi odpowiedziami,
na Wasz wynik końcowy wpływa czas jaki upłynął Wam na śledztwie.
Początkowo chcieliśmy w recenzji Kronik uniknąć jakichkolwiek porównań do
Detektywa, ale po prostu się nie da.
Dwie duże, mocne gry, dodatkowo wydane praktycznie w tym samym czasie (Detektyw we wrześniu, Kroniki w październiku), obie
korzystające z aplikacji/strony, a dodatkowo ostatnio nawet wspólny film
autorów obu gier, czyli Ignacego Trzewiczka oraz Vincenta Vergonjeanne:
Zatem przejdźmy do owych
porównań. Po pierwsze mechaniki. Te są zdecydowanie inne – jak już
wspomnieliśmy, w Kronikach w dużej
mierze korzystamy z aplikacji i nie mamy potrzeby robienia tylu notatek co w Detektywie, w którym głównie bazujemy na
naszych domysłach i zapiskach. Druga ważna kwestia to immersja w obu tytułach.
By zasiąść do Detektywa musimy
zaplanować sobie późne popołudnie/wieczór, gotowi na kilka godzin ciężkiego
myślenia i notowania. W Kronikach nie
jest to aż tak odczuwalne.
Czy jest to minus? To już zależy od graczy. Nam
spodobał się fakt, że jeśli przyjdą znajomi, to możemy wyciągnąć Kroniki i bez planowania czy rozkładania
miliona kartek na notatki, siąść i grać. No i najważniejsze chyba – tematyka. Detektyw to mimo wszystko tytuł ciężki,
w którym pięć scenariuszy łączy się w jedną całość, więc siłą rzeczy albo
robimy perfekcyjne notatki, albo mamy dobrą pamięć, bo najmniejsze szczegóły mogą
okazać się potrzebne. Kroniki Zbrodni zawierają
w sobie pięć scenariuszy (+ samouczek), z których dwa to luźne sprawy, a
pozostałe trzy to kampania. Tematyka jest, naszym zdaniem, lżejsza, mimo że
nadal chodzi o różnorakie morderstwa czy przestępstwa.
Jest jedna kwestia, będąca dla
nas zarówno plusem jak i minusem – odnieśliśmy wrażenie, że nie da się w tej
grze przegrać (mamy jeszcze jeden scenariusz przed sobą, więc może się wszystko
jeszcze okazać). Konkretniej rzeczy ujmując – jeśli w podsumowaniu popełnimy
błędy (chyba trzy, ale nie jesteśmy pewni), to gra nas informuje, że jeszcze
nie wszystko odkryliśmy i musimy poszperać dalej. Z jednej strony jest to plus,
gdyż w Detektywie nie było możliwości
„cofania się”, więc często gracze narzekali na to, że zmarnowali kilka godzin
życia. Z drugiej zaś strony czasem bywa to frustrujące i powoduje, że gracze
potrafią się w danym scenariuszu zaciąć, gdy z jednej strony nie chcą zakończyć
gry bez podsumowania, a z drugiej już czasem nie mają siły przeglądać wszystkiego
od nowa.
Dla kogo więc Kroniki Zbrodni? Tak jak napisaliśmy
wcześniej – nie jest to tak ciężka gra, więc nie miałbym problemu, by zagrać w
nią z pociechami (oczywiście w odpowiednim wieku). Jednocześnie mógłbym zabrać
ją do osób, które „czterdziestkę” już mają za sobą i wiem, że również dobrze by
się bawiły.
Kroniki Zbrodni to naprawdę dobry i wciągający tytuł
detektywistyczny. Jeśli szukacie ciekawej (choć docelowo jednorazowej, ze
względu na poznaną historię) gry, w której przyjdzie Wam wspólnie pogłówkować,
a jednocześnie nie macie nic przeciwko aplikacjom mobilnym w planszówkach, to
zdecydowanie spodoba się Wam ten tytuł. Nie da się ukryć, że 2018 rok należy do
detektywów!
Nazwa: Kroniki Zbrodni
Wydawnictwo: FoxGames
Rok wydania: 2018
Sugerowana cena: 139zł
Dziękujemy wydawnictwu Foxgames za przesłanie egzemplarza recenzenckiego
Gry
typu escape room stały się internetowym hitem ładnych parę lat temu. Później,
pomysł ewoluował i tak na mapie Polski, jak grzyby po deszczu wysypały się
firmy oferujące tę rozrywkę na żywo. Na czym polega fenomen escape room'ów?
Dowiecie się tego z dalszej części artykułu, w którym przedstawimy wam
kieszonkową wersję "zamkniętego pokoju".
Zanim
przejdziecie do dalszej lektury artykułu, chcemy was uspokoić. Żeby nie zepsuć
wam przyjemności z rozgrywki, nie zdradzimy żadnych szczegółów fabuły, oprócz
informacji, która znajduje się na odwrocie pudełka. Escape Room: Skok w Wenecji to kooperacyjna gra karciana
wydawnictwa FoxGames. Jest przeznaczona dla 1-6 graczy w wieku 12+. W grze
wcielacie się w złodziei, którzy mają za zadanie wykraść z weneckiego kasyna
pewien wartościowy przedmiot. Możnaby więc rzec, że nie jesteście zamknięci w
jednym pokoju, lecz w całym budynku. Musicie się jednak spieszyć z
podejmowaniem decyzji! Im szybciej rozwiążecie czekające na was zagadki, tym
lepszy wynik końcowy uzyskacie!
Escape Room: Skok w Wenecji to małe,
kieszonkowe pudełko w którym znajduje się 60 dużych kart z zagadkami oraz 1
sekretny plan. Tak! Tylko tyle wystarczy, żebyście przeżyli niesamowitą
przygodę w Wenecji. Tajemnicza ilustracja na okładce przyciągnie wasz wzrok na
sklepowej półce. Karty są wytrzymałe i śmiało wytrzymają niejedną partyjkę.
Więc po skończonej grze, zaproście do siebie znajomych lub rodzinę i im również
dajcie spróbować obrabować kasyno!
W
grze nie ma osobnej instrukcji. Wszystkich zasad dowiadujecie się już po
otwarciu wieczka i przeczytaniu pierwszej karty. Powiemy wam tylko o najważniejszych
regułach, które możemy wam zdradzić i nie wniosą nic czego już pewno się sami domyślacie.
Przede wszystkim nie powinniście przeglądać, ani tasować talii kart przed
przystąpieniem do rozgrywki, a dopóki dana karta jasno i wyraźnie nie każe wam
przejść do następnego kroku, nie robicie tego. W gre Escape Room: Skok w Wenecji musicie rozwiązać szereg zagadek, aby docelowo
wykonać z góry ustalone zadanie. Im szybciej uda wam się przejść grę, tym
lepiej dla was. Na koniec rozgrywki jesteście odpowiednio ocenieni przez wasze
wybory i czas jaki wam zajęło obrabowanie kasyna.
To
tyle jeśli chodzi o instrukcję gry Escape
Room: Skok w Wenecji. Fenomen gier typu "ucieknij z pokoju"
rozwinął się dzięki firmom, które adaptują pokoje w swoich siedzibach i
instalują w nich wiele interaktywnych zagadek. Gracze muszą często na przykład
coś przestawić lub połączyć aby otworzyła się jakaś szafka z kolejną zagadką. Jak
zatem udało się odwzorować taką rozrywkę na kilku kartach do gry?
Całkiem
dobrze. Owszem zagadki w Escape Room:
Skok w Wenecji wydawały się nam trochę nierówne i kilka razy mieliśmy
zagwodzdkę pod tytułem "co autor miał na myśli". Niestety na takich
niejasnościach schodziło trochę więcej czasu. Zdecydowanie polecamy grać w
większej liczbie osób, bo im więcej głów, tym więcej pomysłów do rozpatrzenia.
Podobała
nam się tematyka gry Escape Room: Skok w
Wenecji. Przez całą grę byliśmy zmuszani do rozwiązywania zagadek
powiązanych z kasynem. Ciekawym rozwiązaniem jest to, że każdy uczestnik
rozgrywki dostaje swoją postać, a ta posiada unikatowe umiejętności, które
bardzo się przydają aby przejść do kolejnych etapów skoku na kasyno.
Polecamy Escape Room: Skok w Wenecji wydawnictwa
Foxgames wszystkim śmiałkom, którzy lubią rozwiązywać zagadki pod presją czasu.
Jeśli czujecie chęć przygody i chcecie przeżyć akcję niczym z filmów serii
Ocean's Eleven to jest to pozycja specjalnie dla was. A jeśli będzie wam mało
to polecamy przyjrzeć się pozostałym tytułom z serii "escape room"
wydawtnictwa Foxgames!
Nazwa: Escape Room: Skok w Wenecji
Wydawnictwo: FoxGames
Rok wydania: 2018
Sugerowana cena: 30zł
Dziękujemy wydawnictwy Foxgames za przesłanie egzemplarza recenzenckiego
Ostatnio
zaproponowaliśmy wam pięć gier na prezent dla osób już obytych z nowoczesnymi
grami planszowymi. Jeśli umknął wam ten artykuł, to zapraszamy do lektury. Link
o tutaj. Dziś zaprezentujemy kolejne pięć tytułów gier, w które zagrywać się
będą całe rodziny!
Kingdomino — świetna adaptacja tak dobrze
znanego, klasycznego Domino. W grze dokładamy odpowiednio kolorowe kafelki, aby
wybudować królestwo, które zapunktuje najbardziej. Spodoba się przede wszystkim
dzieciom za bajkowe ilustracje na kaflach. Szerzej opisujemy grę o tutaj.
Łap za słówka! - to tytuł, który uczy i bawi jednocześnie. Zagrywaliście się na
szkolnych przerwach w państwa — miasta? To jest to gra dla was! Duża ilość
kategorii, w której można wymyślać słowa, ale i rywalizacja i przeszkadzanie
przeciwnikowi to główne zalety gry. Poczytajcie więcej, klikając w ten link.
Ex Libris — analizując słupki wyświetleń naszego bloga, śmiało stwierdzamy, że
lubicie czytać nasze recenzje, za co dziękujemy! Nasuwa się nam jednak pytanie,
czy jesteście równie zapalczywymi molami książkowymi, a lektury szkolne nie są
wam obce? Zaproponujemy wam więc grę, w której rozbudowujemy własny księgozbiór.
Zapraszamy do obejrzenia filmiku, który przygotował Marek z ekipy Portalu, w
którym prezentuje zawartość gry.
Superfarmer — historyczny już tytuł, bo oryginał powstał w roku 1943, a autorem
gry jest polski matematyk — profesor Karol Borsuk. Jest to ciekawy tytuł o
strategiczno-ekonomicznym podłożu. Dzięki niej starasz się zostać hodowcą
zwierząt — rozmnażasz swoją trzodę, handlujesz nimi, ale i bronisz przed
wilkami czy lisami. Więcej, o grze dowiecie się z naszej recenzji.
Charterstone — na koniec tego artykułu
zostawiliśmy grę, trochę bardziej zaawansowaną, ale równie dobrze wpisującą się
w kryteria gry rodzinnej. W Charterstone
zagramy do sześciu osób. Wspólnymi siłami będziemy rozbudowywać planszę oraz
swoje wioski. Co więcej, gra po każdej rozegranej partii przedstawia nam
kolejną część wbudowanej fabuły. Całą naszą recenzję oraz wytłumaczenie systemu
fabularnego gry znajdziecie pod tym linkiem.
Gry imprezowe na naszych stołach
lądują dosyć często. Tak się akurat składa, że upodobaliśmy sobie tytuły, w
których mierzymy się drużynowo i to właśnie takie są ostatnio częściej ściągane
z półki. W tym tekście chcielibyśmy Wam zaprezentować grę Dopasowani,
która sprawi jak dobrze znacie swoich przyjaciół/partnerów. Zapraszamy!
Dopasowani to imprezowa
gra dla 4-8 osób, powyżej 16 roku życia. Sama rozgrywka trwa około 25 minut,
oczywiście zakładając, że skończycie na tylko 1 partii. W pudełku z grą znajdziecie:
109 kart z 6 pytaniami (co daje nam łącznie 654 pytań!), kartę pomocy, planszę,
znacznik rundy, 4 piony graczy, 8 notesów (po dwa w każdym kolorze), klepsydra
(60s) oraz instrukcję.
Instrukcja bardzo dobrze tłumaczy
jak grać w Dopasowanych. Przede wszystkim trzeba wspomnieć, że docelowo
powinno się grać parami, jeśli jednak zajdzie sytuacja, gdzie będzie
nieparzysta liczba graczy (5 lub 7) to tworzy się jedną drużyną składającą się
z 3 osób. Po przygotowaniu do gry, pierwszy gracz ciągnie kartę i odczytuje
pierwsze pytanie oraz obraca klepsydrę. Od teraz gracze mają minutę, by zapisać
maksymalnie 5 odpowiedzi na pytanie (jedno- dwuwyrazowe). Po upływie czasu
gracze porównują swoje odpowiedzi i za zgadzające się otrzymują 1 punkt. Gra
kończy się, gdy któraś z drużyn osiągnie 30 punktów lub gdy rozegrana zostanie
9 runda. Jest też wariant zaawansowany, który zmienia zasady w każdej kolejnej
rundzie, na przykład zakreślają jedną z odpowiedzi, której są pewni i jeśli
oboje obstawili tak samo to zdobywają dodatkowe punkty.
Jak przystało na grę imprezową,
jej zasady tłumaczy się bardzo sprawnie i są bardzo łatwo przyswajalne. Ot
wydaje się, że to prosty tytuł i że „rozpykacie” jako para innych, po czym
okazuje się, że nie jest tak łatwo. Na przykład pytanie „jak tłumaczysz
spóźnienie?” bywa u nas bardzo sprzeczne.
Warto wspomnieć również, że są
karty 18+, gdzie mogą pojawić się (w odpowiedziach) wulgaryzmy bądź kwestie
seksualności. Oczywiście nadal gra na tym nie traci, karty te są odpowiednio
oznaczone, więc łatwo je odnaleźć i „odrzucić” z talii, jeśli będziemy chcieli
grać z młodszymi graczami.
Nam grało się dobrze zarówno w
składzie 4 jak i 6 osobowym. W ośmioro nam się nie udało zagrać, ale myślę, że
to kwestia czasu. Gra jest ciekawa, szybka i w pewnym momencie wręcz zmusza do
dyskusji w drużynie. Jest to ciekawy tytuł imprezowy.
Dopasowani to ciekawa gra,
która sprawdzi się na imprezach. Nie jest ona jedną z wielu tytułów imprezowych
bazujących na tym samym, jest tutaj troszkę więcej kontrowersyjnych pytań,
zadanych w taki sposób, by nie dało się łatwo odgadnąć skojarzeń naszych
przeciwników. Polecamy Wam sprawdzić ten tytuł w swoim gronie, by dowiedzieć
się jak bardzo jesteście Dopasowani!
Nazwa: Dopasowani
Wydawnictwo: Egmont Rok wydania: 2018
Sugerowana cena: 65zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za przesłanie gry do recenzji
Święta już tuż tuż, więc chcielibyśmy Wam przedstawić listę pięciu gier, która naszym zdaniem, idealnie nada się na prezent dla osób, które już trochę w planszówki grają! Kolejność jest przypadkowa.
Terraformacja Marsa – znakomita gra ekonomiczna, w której
wcielamy się we właściciela korporacji, która będzie inwestować w
terraformowanie Marsa. Gra doczekała się 4 dużych dodatków i kilka mniejszych
promosek. Z pewnością spodoba się tym, którzy lubią gry ekonomiczna oraz zarządzanie
kartami na ręce. Więcej informacji tutaj: http://www.stertagier.pl/2016/10/wprowadzamy-sie-na-marsa-recenzja-gry.html
Aeon’s End – tym razem tytuł kooperacyjny. W Aeon’s Endzie
wcielacie się w magów Bram, którzy walczą z Nemezis i bronią miasta Gravehold.
Świetna gra, która wciąga na wiele partii, do której Portal zapowiedział już
dodatki! Więcej o niej poczytacie tutaj: http://www.stertagier.pl/2018/10/zbierz-druzyne-i-obron-miasto-recenzja.html
Detektyw – jedna z najbardziej oczekiwanych, przez naszą
redakcję, gier planszowych tego roku. Świetny tytuł, w którym liczy się Wasza
współpraca i dedukcja. Bardzo wiele klimatu, świetna fabuła, po prostu dla nas
gra roku. Więcej (bez spoilerów) tutaj: http://www.stertagier.pl/2018/09/Detektyw.html
Rebelia – W naszym zestawieniu nie mogło zabraknąć gry w klimacie Gwiezdnych Wojen. Gra, która wręcz ocieka klimatem, świetny asymetryczny tytuł, w którym wcielacie się w dowódców Rebeli bądź Imperium. Ten tytuł jest przez nas często grany, jednak nie został jeszcze zrecenzowany, więc zapraszamy do posłuchania u naszych znajomych tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=z8qXgCKrKLk&t=242s
Kogo z was męczyły lekcje historii z przynudzającą nauczycielką? Ucinaliście sobie drzemkę czy
odrabialiście zadanie domowe z matmy na zajęciach ze starożytnego Rzymu? A może
wyobrażaliście sobie siebie jako cesarza własnego imperium i planowaliście
rozwój państwa? Jeśli wciąż marzycie, aby zostać potężnym i wszechstronnym
władcą, to wydawnictwo Funiverse ma dla was małą grę, która może was
zainteresować.
Carta
Impera Victoria to szybka gra karciana dla 2-4 graczy w wieku 8+.Jest to
tytuł cywilizacyjny i dyplomatyczny, w którym zagrywając karty rozwijasz swój
naród i tworzysz historię. Rozwijaj się w różnych dziedzinach i zawiązuj
potężne sojusze, aby zapobiec tryumfowi przeciwnika. Pamiętając też, że
najlepszą obroną jest atak, zdobądź pokaźną przewagę w konkretnej z domen
rozwoju i wygraj grę.
Mówiąc
"gra planszowa" mamy na myśli zazwyczaj duże, kwadratowe pudełko. W
przypadku Carta Impera Victoria jest nieco inaczej. Pudełko jest
niestandardowych rozmiarów - jest małe, wysokie o kształcie prostopadłościanu.
Wykonanie jest świetne. Dzięki takiemu rzadko spotykanemu pudełku w środku znajdziemy wypraskę
z dedykowanymi miejscami na karty, planszetki gracza i specjalną Monetę
Kultury. Elementy są dobrej jakości, a osoby doceniające grafiki w grze z
pewnością poświęcą dłuższą chwilę,
aby dokładnie przyjrzeć się ilustracjom, które są naprawdę bardzo ładne.
Ciekawostką jest Moneta Kultury, która nie jest zwykłym żetonikiem, tylko
wykonana jest z metalu.
Celem
gry jest posiadanie 7 kart z jednej domeny na koniec gry. Podczas swojej tury
gracze mają do wykonania dwie
obowiązkowe akcje i jedną opcjonalną. Pierwszą czynnością jest zagranie karty z
ręki przed siebie. Dokładając kolejne karty w tej samej domenie, musimy
pamiętać, aby zachować odpowiedni ich układ. Drugą obligatoryjną czynnością
jest dobranie odpowiedniej liczby kart na rękę z ogólnego stosu dobierania. Na początku rozgrywki, każdy gracz ma
wyznaczony limit kart na ręce, ale spokojnie - z czasem możemy go zwiększyć
dzięki odpowiednim Efektom Kart, bo to w nich drzemie sedno gry Carta Impera
Victoria.
Zastosowanie
efektu to właśnie ta opcjonalna akcja. W trakcie swojej tury, gracz może użyć
jednego stałego efektu oraz jednego efektu odrzuconej karty. Stałe efekty
aktywowane są w dowolnym momencie swojego ruchu pod warunkiem, że posiadana
jest wymagana liczba kart w konkretnej dziedzinie. Efekt Odrzuconej Karty
polega na odrzuceniu już wyłożonej karty na stół i zastosowaniu jego działania.
Jak już wspominaliśmy wygrywa gracz, który jako pierwszy zdobędzie siódmą kartę
w jednej domenie.
Carta
Impera Victoria to szybka i interesująca gra, która daje szerokie pole do
popisu dla osób lubiących wykorzystywać efekty z kart i ich kombinacje. Karty
dzielą się na sześć domen i każda z nich to dwa zastosowania efektu. Na przykład używając Stałego Efektu Religii,
możemy zwiększyć limit posiadanych kart na ręce, a używając Efektu Odrzuconej
Karty Ekonomii, możemy zablokować przeciwnikowi wykładanie kart do odpowiedniej
domeny.
Dobrze
się nam grało zarówno w dwie jak i w cztery osoby, chociaż w większym
gronieodrobinę dłużej czekamy na wykonanie swojego ruchu. W grze musimy się
czasem porządnie zastanowić nad kolejnym ruchem i umiejętnym wykorzystaniem
efektów, jeśli chcemy
najefektywniej wykorzystać możliwości kart. Wiedząc, ile jest domen oraz ile
kart jest w każdej z nich szacujemy, które karty wykładać najpierw, a które
później. Dodatkowo cały czas musimy obserwować, w co inwestuje nasz przeciwnik,
aby móc go skutecznie zablokować, gdy przyjdzie taka potrzeba.
Polecamy
Carta Impera Victoria osobom, które lubią szybkie karcianki z ciekawym
twistem oraz możliwością główkowania. Dzięki odrzucaniu odpowiedniej liczby
kart podczas przygotowania do rozgrywki, jest to bardzo grywalny tytuł. A jeśli
fascynuje was starożytność, to macie okazję spróbować swoich sił w rozwoju
swojego imperium jako potężny
strateg i mądry cesarz.
Ocena 4,5/6
Nazwa: Carta Impera Victoria
Wydawnictwo: Funiverse
Rok wydania: 2018
Sugerowana cena: 40zł
Dziękujemy wydawnictwu
Funiverse za przesłanie egzemplarza recenzenckiego