Praktycznie każdy z nas ma swój ulubiony
„świat”. Jedni są fanami latania w kosmosie (Star Trek, Star Wars), inni lubują
się w walkach superbohaterów (Marvel, DC Comics), a jeszcze inni lubią magiczny
świat czarodziejów z Hogwartu. I dziś opiszemy Wam grę z tej ostatniej
kategorii, która ostatnio doczekała się swojej polskiej wersji. Zapraszamy do
poczytania o Harry Potter: Hogwarts Battle.
Harry Potter: Hogwarts Battle to kooperacyjna gra planszowa dla 2–4
osób, osadzona w świecie znanym z książek i filmów o młodym czarodzieju. Jedna
partia trwa od 30 do 60 minut a sugerowany wiek minimalny to 11 lat. W pudełku znajdziecie (prędzej lub później ;)
): planszetki gracza, planszę, 252 karty (karty Hogwartu, karty czarnej magii,
karty miejsc, karty czarnych charakterów), 7 pudełek ze scenariuszami, 4 kości domów, 70 żetonów, 8 metalowych znaczników
mroku. Wszystko to zamknięte w klimatycznym pudełku, które przypomina kuferek
Harry’ego, który znawcy książek mogą znać z Insygniów Śmierci.
Wykonanie elementów jest bardzo dobre.
Karty są standardowej grubości (szkoda jedynie, że nie mają na sobie
płótnowania, gdyż tasuje się je dość często i z czasem może to wpłynąć na ich
wytrzymałość), a na grafikach znajdziemy postaci i przedmioty znane z filmów o
Harrym Potterze. Plansza i żetony są mocne i wytrzymałe - nie można mieć do nich większych zarzutów. Samo pudełko ma też
świetną wypraskę – elementy mają swoje miejsce i nie latają przy przenoszeniu.
Dodatkowo dołączone zostały karty „przegródki”, które świetnie spełniają swoją
rolę przy porządkowaniu, a co ważniejsze przy rozkładaniu gry. Wykonanie na
plus, a rozgrywka?
Otóż okazuje się, że również na plus!
Często bywa tak, że gdy przeczytacie o „scenariuszach w pudełku”, to oznacza
dla Was mozolne przedzieranie się przez instrukcję i masę mikrozasad, a potem
czytanie scenariuszy i weryfikowanie nauczonych się zasad. Otóż tutaj jest
inaczej – instrukcja zawiera 11 stron zasad i 3 strony przypominajek, ale gdyby
wyjąć z niej sam tekst, to spokojnie zmieściłby się na 2 stronach. Cenimy to, że instrukcja jest okraszona
wręcz przykładami czy grafikami, które pozostawiają nas praktycznie bez
wątpliwości co do tego, jak mamy grać.
Zasad jest mało i są one proste, choć gra czasami potrafi spowodować, że trzeba pogłówkować. Dzieje się
tak szczególnie wtedy, gdy do stołu zasiadają gracze, którzy nie grali lub niewiele grali w planszówki
polegające na budowaniu talii. Na początku gry, każdy z graczy wybiera swojego
bohatera (do wyboru mamy: Harry’ego, Hermionę, Rona, Neville’a), otrzymuje jego planszetkę
oraz rękę początkową. Otwieramy scenariusz, który będziemy aktualnie rozgrywać,
czytamy jego „instrukcję”, która najczęściej wprowadza niewielkie zmiany lub
opisuje elementy z pudełka. Następnie tasujemy karty czarnych charakterów, karty
czarnej magii, karty Hogwartu i rozkładamy w odpowiedniej liczbie (w zależności
od scenariusza) na odpowiadających im miejscach na planszy. Dla przykładu zasad
załóżmy, że rozgrywamy scenariusz pierwszy. Rozkładamy dwie karty miejsc
zgodnie z ich kolejnością, obok kładziemy karty czarnej magii, poniżej karty
czarnych charakterów, z których odkrywamy jedną – to będzie nasz pierwszy
przeciwnik.
Ma on swoją cechę, nagrodę, jaką zdobędziemy po jego pokonaniu,
oraz punkty życia. Gracz w swojej turze najpierw odkrywa kartę czarnej magii
(która najczęściej zadaje nam obrażenia lub dokłada znacznik mroku na kartę
miejsca, lub robi obie te rzeczy), a następnie zagrywa karty z ręki
(najczęściej będzie miał ich 5). Karty mogą przynosić nam punkty zdrowia,
pieniądze czy znaczniki obrażeń. Pieniądze możemy wydawać na „rynku” z kartami
Hogwartu, by zdobywać nowe przedmioty/zaklęcia/sprzymierzeńców, które kładziemy
na stos kart odrzuconych. Wszystkie niewykorzystane karty, pieniądze czy
znaczniki obrażeń zostają odrzucone. Następnie tura przechodzi do kolejnego
gracza, który wykonuje te same czynności. Gra może się skończyć na dwa sposoby
– gracze pokonają wszystkie czarne charaktery - zwycięstwo - lub źli przejmą
karty miejsca (zostanie dołożona odpowiednia liczba znaczników mroku) –
przegrana.
Jest to oczywiście skrót zasad – w
zależności od scenariusza będziemy mieli więcej kart miejsc, przyjdzie nam
walczyć z większą liczbą czarnych charakterów na raz, będziemy dobierali więcej
kart czarnej magii. Warunki zwycięstwa/przegranej pozostają jednak bez zmian.
Wraz z każdym scenariuszem dochodzą nowe karty Hogwartu, a wraz z nimi nowi
sprzymierzeńcy, przedmioty i zaklęcia znane z kolejnych części Harry’ego
Pottera. Dlatego na przykład w pierwszym scenariuszu spotkamy Rubeusa Hagrida i
będziemy używać piłek do Quidditcha, a z kolei w drugim spotkamy Ginny Weasley
i będziemy mogli latać na Nimbusie 2001. Choć część kart/grafik może się czasem nie zgadzać, to autorzy
stanęli na wysokości zadania, by jak najwięcej się ze sobą zgrywało. Warto
tutaj też wspomnieć, że karty są całkiem dobrze oznaczone – karty zaklęć mają
czerwone tło, sprzymierzeńców niebieskie, a przedmiotów złote, dzięki czemu
łatwo rozpoznać leżące karty, a ma to znaczenie przy zagrywaniu innych karty.
Mechanicznie gra jest banalna. Warto
pamiętać jednak, że sama rozgrywka bywa wymagająca i można sobie ją utrudnić, chociażby
rozpoczynając z już dołożonymi znacznikami mroku. Zauważyliśmy, że Harry Potter:
Hogwarts Battle łatwiej wygrać w dwie osoby niż trzy –
głównie jest to spowodowane tym, że „zapchanie” sobie ręki nie jest tak
bolesne, gdyż szybciej przelecimy przez talię. Pierwsze dwa scenariusze to
takie wprowadzenie, nawet autorzy sugerują, żeby Ci, którzy znają mechanikę
budowania talii, zaczęli od scenariusza trzeciego. W późniejszych scenariuszach
dochodzą również umiejętności dla postaci czy karty biegłości, które sprawiają,
że rozgrywka jest jeszcze ciekawsza!
Nasze wrażenia chciałbym Wam opisać w
dwóch częściach. Pierwsza z nich będzie moja, czyli gracza, który nie jest
zagorzałym fanem Harry’ego Pottera (choć widziałem filmy, wszystkie!): dla mnie
to ciekawy, przyjemny i lekki tytuł z budowaniem talii. Nie ma tu żadnych
przełomowych mechanik. Karty czarnej magii potrafią dać nam w kość, dlatego
konsultujemy każdy ruch, co jest bardzo pożądane przy grach kooperacyjnych.
Zasiadając do Harry Potter: Hogwarts Battle,
bawię się dobrze i nie mam nic do zarzucenia tejże grze.
Druga opinia będzie od Agnieszki, która z
Harrym Potterem jest praktycznie od zawsze. I tak jak ja zbieram wszystko, co
związane z Gwiezdnymi Wojnami, tak ona posiada gadżety z Harry’ego Pottera –
różdżkę, lampkę w kształcie
eliksiru wieloskokowego czy wszystkie książki w wydaniach zarówno polskich, jak
i angielskich. Osobiście Wam powiem, że to ona przynosi ten tytuł i namawia do
grania i to dzięki niej rozegraliśmy już masę partii, często grając po 2-3 z rzędu: „Najbardziej podoba mi
się oczywiście tematyka, bo to w końcu Harry Potter! Gra ma ciekawą mechanikę,
która fajnie pasuje do tego tytułu, a dodatkowo często po rozegraniu
scenariusza staramy się odgadnąć, jaki czarny charakter, czy jacy
sprzymierzeńcy wejdą do rozgrywki. Cieszę się, że gra nie jest bardzo
skomplikowana, bo to mogłoby odciągnąć nas od samego tematu, a tak możemy się
wczuć w rolę czarodziejów, gdzie jedni, jak Harry i Hermiona, zbierają
zaklęcia, by atakować złych, a drudzy jak Ron czy Neville zbierają przedmioty i
sprzymierzeńców, by pomagać, leczyć czy blokować czarne charaktery.
Jak sami widzicie, Harry Potter:
Hogwarts Battle to gra, która przeznaczona jest nie tylko
dla pasjonatów serii o czarodzieju. Można do niej zasiąść wraz z pociechami
(oczywiście w odpowiednim wieku) i świetnie się bawić, a jeśli jesteście w
grupie, która nadal czeka na list z Hogwartu, to ten kuferek powinien znaleźć
się na Waszej półce.
Dziękujemy wydawnictwu Rebel za wysłanie egzemplarza recenzenckiego